adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Nie jesteśmy narodem wybranym

magazine cover

unsplash.com

„Z Polski wyjdzie iskra na nawrócenie narodów”. Słyszeli Państwo tę lub podobną frazę? Tę na pewno: „Polska Chrystusem narodów”. Cierpieliśmy „za milijony”. Czy zmartwychwstaniemy jako naród? Czy zasiądziemy w chwale?

Kiedyś wraz z kumplem (pozdrawiam, Pawle!) włóczyliśmy się po deszczowej Warszawie. Znużeni i zmęczeni zasiedliśmy w końcu pod parasolem przy jednym z pubów, zamówiliśmy po piwku i zaczęliśmy długo gawędzić. Jakoś nam się rozmowa tak potoczyła, że zaczęliśmy mówić o różnych „proroctwach” dotyczących Polski. Od ojca Pio do ojca Klimuszki. Doszliśmy do konkluzji, że choć obiecują one bezpieczeństwo i wielkość Polsce, to jednak stawiają warunek. „Jeśli Polska się nawróci…”.

„Coś słabo nam idzie to nawracanie się…” – powiedział Paweł, wymownie patrząc na znajdujący się przy tej samej ulicy, naprzeciwko pubu, feministyczny skłot. Z najróżniejszymi obelżywymi i wulgarnymi hasłami oraz tęczowymi flagami.

No właśnie. „Kraj katolicki”, w którym mniej niż połowa deklarujących się jako „katolicy” chodzi do kościoła. Młodzież laicyzująca się w szybkim tempie, chwytająca się różnych skrajnych ideologii. Społeczeństwo, w którym polaryzacja postępuje, gdzie na uczciwą debatę nie ma już miejsca nawet w polskim Kościele. Jest obustronna (lub kilkustronna) nienawiść, logika „TKM!” („Teraz k… my!” – powiedzenie spopularyzowane przez pewnego wpływowego polityka, a kto ciekaw, niech wygoogluje), obrzucanie się dalekimi od sublimacji obelgami.

„Nowe czasy nie biorą jeńców, nie uznają konwencji. Takie tempo, to dla mnie szok”, śpiewał Kazik Staszewski w Nowych tempach. Zdajemy się widzieć rozpad, degenerację zgniłego, dekadenckiego społeczeństwa. Nic dziwnego. Ponad czterdzieści lat PRL-u, a przedtem wojna, wyrwały narodowi serce z ciała. Zamiast serc pozostawiono im kamienie. Widzimy homo sovieticus – ludzi, których moralność i rozum zostały zniszczone przez kolejne wcielenia upiora komunizmu. Widzimy jedną ze stron sporu, która przez lata wyszydzana, pogardzana, upadlana, teraz odpłaca swoim niegdysiejszym „oprawcom” pięknym za nadobne.

Czy jest dla nas nadzieja? Zadaję sobie to pytanie, patrząc na pogrążone w obustronnej zapalczywości frakcje. Zadaję sobie to pytanie, widząc zatopione w telefonach młode pokolenia. Widząc tłumy, które nie zadają ważnych pytań. Obserwując nieskuteczność kościelnych struktur. Nie dostrzegając na horyzoncie elit, które by myślały, analizowały, szukały wizji.

Jest zatem ta nadzieja, a może jej nie ma? Czy w kraju nad Wisłą pozostaje jeszcze miejsce na Zmartwychwstanie? Czy jedyne, co nam przeznaczone, to Krzyż? Bardzo wymowne jest, że w niedzielę w Oktawę Zmartwychwstania, zamiast cieszyć się świąteczną radością, „pucujemy” na piętnastą do świątyni i mówimy „dla Jego bolesnej męki…”. Że Wielkanoc to dla nas kilka dni obżarstwa. „Święta, święta i po świętach”, i cały Okres Wielkanocny znika w rutynie codzienności. Tymczasem Wielki Post jest środkiem do celu, a nie celem. Mamy się zmienić i czerpać z wielkanocnej radości. Z tego, że On prawdziwie zmartwychwstał. Że w Nim stajemy się lepsi i cieszymy się z tego, jak dzieci z zamku zbudowanego z Lego.

Zobacz też:   Rocznice i jubileusze w liturgii

Czy możemy wstać z naszego grobu? Czy czas Polaków dobiega końca w żenującej dekadencji, w starczej indolencji? Nie dobije nas żaden koronawirus, „atomowy szlag”, wojna? Nie znajdzie się żaden eliksir młodości?

Nie wiem. Ale jeśli mamy coś zmienić, to w moim odczuciu teraz jest na to czas. „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6, 2). Jeśli uznajemy, że sytuacja jest przegrana, teraz mamy stosowny czas, aby stworzyć coś nowego. Teraz jest odpowiednia godzina, by ratować, co się da.

„Powróciłem z krainy umarłych /Wszyscy na mnie czekali /Powróciłem z krainy umarłych /Ciepło się uśmiechali /Powróciłem z krainy umarłych /Że tak długo tam byłem /Chciałem prosić panią o rękę /Do żywych wróciłem” – śpiewał Kazik w Nowych tempach.

Wróćmy z krainy umarłych. Oczyśćmy się ze smrodu rozkładających się ciał, przywar homo sovieticusa – wzajemnej nienawiści, nieumiejętności dyskutowania i rozmawiania, braku realizmu, przedkładania cierpienia nad radość w Chrystusie Zmartwychwstałym.

„Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? – Prochem i niczem; /Ale gdym Tobie moję nicość wyspowiadał, /Ja, proch, będę z Panem gadał” – mówił bohater Dziadów Mickiewicza w słynnym „widzeniu księdza Piotra”. Porzućmy wizję, że coś nam się należy ze względu na to, jakim narodem jesteśmy. Ze względu na to, co wycierpieliśmy. Zacznijmy pracować nad tym, by stać się narodem wielkim. Droga do tego prowadzi przez nasze działania. Nasze możliwości wpłynięcia na rzeczywistość są większe, niż myślimy. Potrzeba tylko naszej codziennej świętości i modlitwy. Sami z siebie mamy ograniczoną wyobraźnię. Ale w łączności z Bogiem – nasza wyobraźnia staje się nieograniczona.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.