Urlop, przygody na górskim szlaku bądź woda, kajaki, leżakowanie… Wakacje każdemu kojarzą się z czymś innym, ale dla wszystkich katolików nieodzowną częścią życia, nie tylko w czasie wakacyjnym, jest msza święta. Na urlopie też mamy obowiązek (ale i największą przyjemność) uczestniczenia w Eucharystii w niedziele i święta nakazane. Aby ułatwić ludziom możliwość dopełnienia tego obowiązku, księża organizują dla swoich wiernych tzw. msze polowe, czyli msze na wolnym powietrzu. Czym jednak one są i jak powinny wyglądać?
Ze mszami polowymi kojarzą się nam te celebrowane przez ks. Wojtyłę na kajaku, te na szlaku górskim bądź odprawiane na specjalnych ołtarzach pod schroniskami górskimi czy ostatnia „wpadka” księdza, który sprawował mszę świętą polową w wodzie, mając za ołtarz dmuchany materac. Msze polowe odbywają się więc na wiele rozmaitych sposobów. Jednakże przepisy prawa liturgicznego i kanonicznego są jednoznaczne – msze polowe powinny być organizowane zgodnie z wyznaczanymi przez nie normami.
Historia mszy polowej
Pierwsi chrześcijanie zbierali się na Eucharystii w domach prywatnych. Specjalne budowle dla celów liturgii zaczęły powstawać na Wschodzie pod koniec II w., a na Zachodzie – po wydaniu edyktu mediolańskiego przez cesarza Konstantyna Wielkiego w 313 r. Do tego czasu Eucharystia była sprawowana najczęściej w domach prywatnych, a także – jak podaje Euzebiusz z Cezarei – na polu, pustkowiu, w zagrodzie, na statku czy nawet w więzieniu. Cesarz Konstantyn Wielki zapoczątkował również tradycję namiotu-kaplicy, który zabierał na wojnę i w którym była odprawiana msza święta dla niego i wojska.
Sobór Moguncki z 888 r. zezwalał na sprawowanie mszy świętej w namiocie lub pod gołym niebem wówczas, gdy celebrans nie ma dostępu do kościoła, ale posiada przy sobie konsekrowaną część ołtarza i wszystko, co potrzebne do celebrowania mszy świętej. W średniowieczu prawo kanoniczne zezwalało na celebrowanie Eucharystii poza miejscem świętym jedynie w konieczności bądź też po otrzymaniu na stałe specjalnego zezwolenia od biskupa. Nieprzestrzeganie tego prawa skutkowało nałożeniem kar kościelnych. Biskupi i zakonnicy mieli tzw. przywilej ołtarza przenośnego, czyli celebracji Eucharystii poza miejscem świętym.
Sobór Trydencki zniósł „przywilej ołtarza przenośnego” dla zakonników. Inni kapłani sprawowali Eucharystię poza miejscem świętym w przypadku konieczności i po otrzymaniu zezwolenia od biskupa. Stan konieczności obejmował takie sytuacje jak:
- brak miejsca w świątyni dla wszystkich zebranych;
- występowanie zarazy, podczas której duża grupa wiernych nie mogła przybyć do kościoła;
- zniszczenie wszystkich kościołów podczas trzęsienia ziemi;
- obecność dużego oddziału wojska poza miejscem jego stałego zakwaterowania;
- podróż wiernych ze swoim kapłanem w momencie, gdy w okolicy nie było świątyni.
Kodeks prawa kanonicznego z 1917 r. zezwalał na sprawowanie Eucharystii poza miejscem świętym, o ile było ono tzw. kaplicą prywatną albo używało się ołtarza przenośnego i biskup diecezjalny każdorazowo wydawał zgodę na sprawowanie mszy pod gołym niebem (tylko wyjątkowo i dla słusznych powodów). Ołtarzem przenośnym, czyli portatylem, była nieduża płyta, wykonana z jednolitego kamienia, konsekrowana wcześniej. Zawierała ona w sobie specjalny schowek na relikwie. Szerokość portatylu musiała umożliwiać położenie na nim całej hostii i postawienie większej części kielicha, a grubość płyty uniemożliwiać jej przypadkowe złamanie lub rozbicie.
Po soborze watykańskim II zniesiono konieczność używania portatylu. Msza polowa mogła być odprawiana na odpowiednim stole, przykrytym obrusem, na którym rozłożono korporał.
Jak powinny wyglądać msze polowe?
Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego w nr 288 wspomina, że „na sprawowanie Eucharystii lud Boży gromadzi się zwykle w kościele lub gdy kościoła brak albo jest on niewystarczający, w innym odpowiednim miejscu, godnym tak wielkiego misterium. Zarówno kościoły, jak i te miejsca powinny być odpowiednio przystosowane do sprawowania czynności liturgicznych i osiągnięcia czynnego udziału wszystkich wiernych”. W nr 297 OWMR znajduje się uwaga o tym, że jeżeli msza jest sprawowana poza miejscem poświęconym, powinno się celebrować Eucharystię na odpowiednim stole, przykrytym obrusem i korporałem, na którym ustawia się również krzyż oraz świeczniki. Przepisy zawarte w OWMR podkreśla również Kodeks prawa kanonicznego z 1983 r. w kan. 932.
Instrukcja Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Redemptionis Sacramentum w punkcie 108. stwierdza, że „o tym, czy istnieje taka konieczność [tj. sprawowania mszy poza miejscem świętym], za każdym razem zgodnie ze zwyczajem na terenie swojej diecezji będzie rozstrzygał biskup diecezjalny”. Na mszę polową jest więc potrzebna za każdym razem zgoda biskupa diecezjalnego.
Msze polowe powinny zatem być odprawiane w odpowiednim i godnym miejscu, tylko w razie konieczności i na odpowiednim stole. Konieczność celebracji mszy polowej musi być rzeczywista oraz niezbędna. Msza polowa poza miejscem świętym (np. cmentarzem) powinna odbywać się jedynie w poszczególnym przypadku, nie zaś na sposób stały. Odpowiednie miejsce to zaś miejsce godne, sprzyjające modlitewnemu skupieniu, niezagrożone niebezpieczeństwem profanacji.
Nadużycia i niedociągnięcia
Według przepisów liturgicznych i kanonicznych msze święte mogą być sprawowane poza miejscem świętym, jednakże musi to być miejsce godziwe, a liturgię należy odprawić na stole przykrytym obrusem i korporałem. Nadużyciem są więc słynne msze na kajaku czy na materacu wodnym. Jednakże okres pandemii i ograniczenia liczby wiernych w kościele pokazały, że msze polowe bywają dobrym rozwiązaniem, aczkolwiek powinny odbywać się w zgodzie z wymogami prawa liturgicznego. Sprawowanie mszy świętej poza miejscem świętym, ale nie ze względu na konieczność, tylko na „widzimisię” celebransa to też nadużycie.
Pierwszym warunkiem celebracji poza miejscem świętym jest konieczność – nie tylko poważna przyczyna, ale wręcz niezbędność związana z odprawieniem Eucharystii w innym miejscu. Przed każdą celebracją mszy polowej poza miejscem świętym trzeba więc zadać pytanie, czy naprawdę istnieje taka konieczność, czy nie ma w pobliżu kościoła lub kaplicy, przy której można sprawować mszę świętą.
Coraz więcej wiernych czy też księży idzie na łatwiznę i nadużywa możliwości sprawowania mszy świętych poza miejscem świętym. Przykładem tego są wakacyjne msze polowe na stałe wpisane w grafik mszy w danej parafii. Czy faktycznie okazują się one tak konieczne, a wierni nie są w stanie przejść kilku kilometrów do kościoła czy kaplicy? Pamiętajmy, że to proboszcz stoi w swojej parafii na straży sprawowania sakramentów, a w diecezji – biskup ordynariusz, więc to oni ponoszą odpowiedzialność m.in. za sprawowanie mszy świętej zgodnie z przepisami prawa kanonicznego i liturgicznego.
Na zakończenie krytycznego spojrzenia na mszę polową chciałabym również wspomnieć o tych mszach, które są sprawowane godnie, zgodnie z przepisami i stanowią budujący przykład dla wiernych. We Wrocławiu-Leśnicy przy kościele pw. św. Jadwigi Śląskiej w latach pięćdziesiątych XX w. wierni wybudowali grotę na wzór groty gietrzwałdzkiej, w której objawiła się Matka Boska. Do groty został wstawiony ołtarz, zbudowano w niej także prezbiterium, a pod nią znajdują się ławki. W czasach pandemii, gdy do kościoła mogła wejść ograniczona liczba osób, w przypadku ładnej pogody msze święte były sprawowane właśnie pod grotą.
Oczywiście do dziś są tam odprawiane msze polowe ze względu na to, że kościół jest mały i nie może pomieścić dużej liczby wiernych. Ktoś mógłby się burzyć, że mszę celebruje się obok kościoła, a nie w kościele, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że w czasie pandemii rozporządzenia państwowe ograniczały liczbę osób, które mogły przebywać w świątyni, a dzięki temu rozwiązaniu dużo większa liczba wiernych mogła uczestniczyć godnie i ważnie w niedzielnej Eucharystii. Jest to godne pochwały, że większość księży sprawuje mszę polową ważnie i godziwie, według norm prawnych i liturgicznych.
Ważnym głosem odnośnie do mszy polowych jest głos naszego redakcyjnego kolegi Krzysztofa J. Namyślaka, który w lipcowym numerze „Adeste” z 2020 r. poruszał temat mszy polowych w artykule Po Namyśle: Czas zapolować na msze polowe, do którego przeczytania zachęcam.