Lekarz z peryferyjnej wioski badający nieznaną chorobę. Buddyjski mnich z depresją zafascynowany chrześcijańskimi męczennikami. Chłopak pragnący tylko uciec od swojej rodziny i wsi. Poznajcie Shiki.
Często przyjmuje się, że horrory i thrillery pojawiły się w literaturze w XIX wieku. Jeśli chodzi o ten pierwszy gatunek, to prekursorką miałaby być romantyczna angielska pisarka i poetka Mary Shelley (notabene żona znanego poety o tym samym nazwisku). Chodzi oczywiście o powieść Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz (1818). Pionierem tego drugiego (można by rzec „lżejszego”) nurtu – dreszczowców – miałby być natomiast Edgar Allan Poe, wybitny przedstawiciel romantyzmu amerykańskiego. Przykładowym dziełem reprezentującym wspomniany gatunek jest jego słynny Kruk (1845).
Oczywiście oba te nurty nie wzięły się znikąd. Już wcześniej, w odpowiedzi na zbyt „racjonalizującą” literaturę okresu niesłusznie zwanego oświeceniem, powstała tzw. powieść gotycka, a wątki grozy są chyba stare jak świat albo raczej stare jak literatura. Strach nieodłącznie towarzyszy ludzkiemu doświadczeniu.
Horror i anime
Dlaczego w ogóle o tym wspominam? Ten felieton poświęcam „strasznemu” anime. Japończycy lubią horrory – jeśli nie bardziej, to przynajmniej tak samo jak inne kultury. Przekłada się to na filmy aktorskie, ale i anime. Widziałem kilka produkcji z tej drugiej kategorii korzystających ze środków typowych dla konwencji horroru. Czasami wychodzi to lepiej (Another, 2012), czasami gorzej, jak w przypadku 「王様ゲーム」 (Ō-sama gēmu, Gra w króla, 2017).
Jednakże「屍鬼」 (Shiki, 2010) to dzieło szczególne. Tytuł nie był przekładany na język polski – zdaje się, że ze szczególnego powodu. Termin shiki jest wymyślony przez bohatera serialu – buddyjskiego mnicha Seishina Muroia. Oznacza kogoś „opuszczonego przez Boga”, złożony jest w piśmie japońskim ze znaku na zwłoki i na oni, czyli diabły, demony lub duchy (niekoniecznie złe, w każdym razie złośliwe i potężne). Można by więc pokusić się o ukucie terminu „opętane/demoniczne zwłoki”.
Mogą występować drobne spoilery
Akcja filmu dzieje się w rozległej, położonej w „dolinie w kształcie grotu” wsi o nazwie Sotoba, „wiosce otoczonej przez śmierć” – bowiem w lasach pnących się na górskich zboczach chowa się zmarłych. Do tego drewno, którego produkcją zajmują się mieszkańcy wioski, jest używane między innymi do tworzenia trumien i nagrobków. Określenia w cudzysłowach to słowa mnicha, Seishina Muroi. To on w dużej mierze odpowiada za naszą percepcję sytuacji w wiosce. Nie jest on, co warto zanotować, bezstronnym narratorem, ale – jeśli można tak powiedzieć – bohaterem mającym dużo do powiedzenia. Seishin Muroi to syn przełożonego świątyni. Być może kogoś to dziwi, ale lokalne świątynie buddyjskie w Japonii często nie przejmują się celibatem. Zajmują się głównie organizowaniem pogrzebów. Ojciec bohatera, Shinmei Muroi, jest stary i chory, prawie nie może się poruszać. De facto na młodym mnichu spoczywa więc zarządzanie świątynią. Oprócz tego Seishin jest erudytą, refleksyjnym intelektualistą i pisarzem z filozoficznym zacięciem.
Ozaki Toshio jest z kolei szefem lokalnej kliniki medycznej. Pracuje w tym zawodzie również przez tradycję. Ród Ozakich w Sotobie od lat zajmuje się lecznictwem. Ozaki Toshio żyje niejako w cieniu swojego zmarłego ojca, który nauczył go, że na lekarzu z rodu Ozakich spoczywa odpowiedzialność za śmierć i życie ludzi z wiejskiej wspólnoty. Toshio jest bardzo pracowity – a może jest wręcz pracoholikiem – i często nie śpi po nocach. Lubi wypoczywać w altance koło kliniki, paląc papierosy i rozmawiając ze swym przyjacielem z lat studenckich, Seishinem Muroi.
Tajemnicza epidemia?
Kolejnym głównym bohaterem filmu jest Natsuno Koide. Nosi on nazwisko matki, bo jego rodzice nigdy nie chcieli wziąć ślubu. Są postępową parą, która sprowadziła się do wioski, by w spokoju oddawać się rzemieślniczej pracy. Oprócz tego wierzą w idylliczność tego miejsca, podkreślając praktyczny brak przestępczości w regionie. Natsuno nie przepada za swoimi rodzicami i marzy tylko o wyrwaniu się spod ich opieki i samodzielnym życiu w mieście.
Kiedy w Sotobie trwa gorące lato, pojawia się zagrożenie. Zaginięcie lokalnej piękności, seria nagłych zgonów, nowi, bogaci sąsiedzi – to dopiero początek. Na podejrzaną naturę sprawy, nie bez przyczyny zresztą, wpadają najpierw lekarz i mnich ze świątyni, a także Natsuno, którego po nocach prześladuje wspomnienie beznadziejnie zakochanej w nim lokalnej piękności, Megumi Shimizu.
Życie i śmierć
Nie zamierzam streszczać całej fabuły – chciałbym jednak wskazać kilka bardzo ciekawych tropów. Dwóch przyjaciół, Ozakiego i Muroia, sporo łączy. Obaj cieszą się wysokim poważaniem w wiosce, obaj tkwią w swych zawodach nie z wyboru, a z urodzenia. Są inteligentni i lubią rozmyślać. Pozostają w ciągłym kontakcie z ludźmi i zajmują się nimi. Na swój sposób obaj są nieszczęśliwi. Zarazem jednak od początku w ich przyjaźni jest napięcie, ich relacja dąży do konfrontacji. Ozaki Toshio opiekuje się ludźmi za życia, mnichowi powierzono opiekę nad nimi po śmierci. Lekarz ma przykazane chronić życie ludzkie za wszelką cenę. Seishin Muroi regularnie udaje się do zaniedbanego, starego kościoła w lesie, który jest poświęcony męczennikom. Oddaje się rozmyślaniom na temat rezygnacji z życia, poddania się.
Co ciekawe, mnich, który tak prędko zyskuje wpływ na kształtowanie opinii odbiorcy, jest w tej kwestii stronniczy. Jego egzystencjalne napięcie w rzeczywistości kryje w sobie depresję, która w przeszłości przejawiała się samookaleczaniem.
Z drugiej strony szef lokalnej kliniki ma dużo mniej do powiedzenia, za to sporo pracy. Jego refleksyjność nie znajduje odbicia w poetyckich czy filozoficznych przemyśleniach. Widać jego zaciekawienie refleksjami przyjaciela – spokojnie wysłuchuje opowieści Muroia o shiki, jednostce odrzuconej przez Boga.
Dylemat Hamleta
Kontynuując kwestię dychotomii: Ozaki realizuje się w czynach, Muroi w bierności. Można powiedzieć, wraz z rozwojem fabuły, że wykazują się dwiema przeciwnymi postawami znanymi z monologu Hamleta z dzieła Williama Szekspira:
Jest-li w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego?
Podczas gdy Toshio realizuje swój plan z wytrwałością Hamleta, Seishin czerpie z głównego bohatera Szekspirowskiej tragedii nieustanne wahanie dotyczące słuszności i marności ludzkiego życia.
Czy ostatecznie ich starcie ma jakikolwiek sens? Twórcy zdają się odpowiadać, że niekoniecznie, aczkolwiek było ono chyba na swój sposób nieuniknione.
Wiara w naukę
Ważnym, choć epizodycznym wątkiem, jest kwestia „racjonalności” i wiary w naukę. Lekarz jest jej całkowicie oddany. Gdy jednak dowody wskazują, że sprawa śmierci we wsi wykracza poza granice znane dotąd nauce, nie waha się pójść o krok dalej i przyznać, że bada nieznane. Nie jest jak Kowalski z Pingwinów z Madagaskaru krzyczący: „Nauko! Dlaczego mnie wystawiasz na takie ciężkie próby!”.
Ozaki postępuje inaczej niż grupka lokalnych intelektualistów, która – bełkocząc coś o przyjętym przez nich „chrzcie racjonalności” – odmawia zapoznania się z dowodami czy choćby wysłuchania hipotezy doktora. Podobnie zachowuje się ojciec Natsuno, Yuuki. Jest on o krok od uwierzenia swojemu synowi i jego młodym przyjaciołom, ale zmanipulowany przez człowieka kreującego się przed nim na kogoś światłego i racjonalnego, pozostaje przy ślepej ufności swojemu obrazowi świata i ostatecznie popada w rozpacz i szaleństwo.
Czy warto?
Być może Czytelnik, który dotarł aż tutaj, a nie widział dzieła, zastanawia się, czy warto sięgnąć po tę pozycję. Odpowiem: to zależy. Jeśli ktoś generalnie nie lubi anime, niekoniecznie jest to tytuł, który poleciłbym do „przełamania się”. Jeśli komuś jednak odpowiada kraj pochodzenia i lekko związana z horrorem stylistyka animacji (choć z racji silnego ładunku refleksyjnego można by nazwać Shiki dreszczowcem), to jak najbardziej może po nią sięgnąć. W tej produkcji należy pochwalić zwłaszcza pracę osób odpowiedzialnych za muzykę, a także aktorów głosowych.
Polecam.