
Wydaje się nam, że dobrze znamy fragment Ewangelii, który dziś czytany jest w naszych kościołach. Jest on dość oklepany. Piotr zaparł się trzy razy, to i Jezus pyta go o miłość trzy razy. I tylko tyle? Oczywiście, że nie!
Sigla: Dz 5, 27b-32. 40b-41; Ps 30, 2 i 4. 5-6ab. 11 i 12a i 13b; Ap 5, 11-14; J 21, 1-19
Trochę jakby bez życia byli apostołowie po wydarzeniach Wielkiego Piątku. Wspólnota uczniów Chrystusa rozbita, targana strachem przed śmiercią. Co robić? To, co robili przed poznaniem Pana. „Idę łowić ryby”. Uczniowie wracają do tego, na czym najlepiej się znają. I to właśnie w tym momencie spotykają Jezusa.
Nie sposób nie dostrzec rezygnacji w stwierdzeniu Piotra. Przecież zaparł się swojego Mistrza. Jak może nadal być apostołem? Jak może nadal przewodzić, być odpowiedzialnym i pierwszym? A jednak towarzysze idą za nim. Przecież podobnie jest z nami. Doświadczaliśmy i doświadczamy wciąż, jak bardzo jesteśmy zawodni, jak często się zapieramy, jak bardzo daremność naszych decyzji sprawia nam później ból i powoduje zupełną dezorientację w życiu.
Zmaganie aż do świtu
Co wtedy robić, by znowu spotkać Jezusa? Doświadczyć, zmagać się z tym kryzysem, wracając do tego, co potrafi się najlepiej. I choć Piotr oraz towarzysze byli świetnymi rybakami, to jednak całą noc nic nie złowili. Walczyli tak do świtu. Właśnie wtedy przychodzi Pan, gdy ciemności zmagają się ze światłem. Gdy walczymy wewnętrznie o obecność Boga w naszym życiu. Przychodzi jako ktoś nierozpoznany i zachęca, by mu zaufać słowami: „Zarzuć sieci po prawej stronie łodzi, a znajdziesz”.
Cały dwudziesty pierwszy rozdział Ewangelii według św. Jana powinien być dla każdego z nas obowiązkową lekturą na ten czas. To istna skarbnica znaków i symboli, instruktarz dla wspólnoty chrześcijańskiej. Stąd proszę Was, usiądźcie sami lub z rodziną i czytajcie, zaopatrzcie się w kilka komentarzy do tego tekstu. Zapewniam, że wyjdziecie z tego zmagania ze słowem inni, ubogaceni.