Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych – do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały (Łk 1, 16-18)
Posłuszeństwo to słowo wywołujące zawsze kontrowersje. Bo przecież rozumiemy je jako pewne ugięcie swojej woli wobec autorytetów, wymogów oraz poglądów innej osoby bądź instytucji. A przecież nie zawsze jest łatwo, gdy chodzi o Kościół. Jak zachować własną tożsamość, a jednocześnie być posłusznym wtedy, kiedy wymaga tego prawda?
Nieraz także zastanawiałem się sam, prywatnie, czym jest w moim życiu posłuszeństwo Kościołowi. Gdzie mam obowiązek się z nim zgadzać, a gdzie mogę polemizować? Jakimi drogami mam szukać prawdy? Jak rozwiewać swoje wątpliwości? Patrząc na siebie sprzed lat, zdecydowanie przyznam, że zarówno droga ślepego przytakiwania, jak i postawa duchowego rewolucjonisty, budującego nowy ład w Kościele i zapominającego przy tym o przeszłości, nie są zdrowe.
Poszukując, zrozumiałem, że ważne, by nie bać się pytań i nie ukrywać swoich rozterek, ale jednocześnie pewnie stać na stanowisku, że prawda istnieje, że Chrystus przyszedł, a nadzieja jest przekazywana dalej przez Kościół w Bożym Objawieniu. Że podważając, wytykając i negując, najczęściej nie osiągniemy nic. I że droga zrozumienia zawsze jest lepsza niż droga buntu, ścieżka rozwoju w duchu wierności Tradycji zawsze lepsza niż doktrynalne rewolucje, które przypominają amatorski remont na szybko.
Pamięć, że Prawda zawisła na krzyżu (a nie hołdowanie twierdzeniu, że każdy ma własną prawdę), przy dobrej woli znalezienia wspólnego punktu już nieraz budowała Kościół. I nie zawsze to musi być posłuszeństwo na siłę, przytakiwanie. Nieraz posłuszeństwo wymaga powiedzenia spokojnego, ale zdecydowanego „nie”, gdy czujemy, że dany duchowny bądź wpływowy wierny występuje przeciwko autorytetowi Kościoła, podważając tym powagę urzędu.
Granice posłuszeństwa znał święty Paweł, kiedy upomniał Piotra za dwulicowe zachowanie dotyczące spożywania pokarmów wśród pogan: „Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył” (Ga 2, 11). Czy było to powiedzenie przysłowiowego „nie” pierwszemu papieżowi? Kwestionowanie jego autorytetu? Wręcz przeciwnie. Paweł wiedząc, że autorytet Piotra pochodzi od Boga, przestrzegł apostoła przed jego utratą. W swojej duchowej oraz intelektualnej uczciwości nie udawał, jak inni, ale wiedział, że to właśnie posłuszeństwo autorytetowi wymaga tego, by z odwagą go chronić.
Wagę prawdziwego posłuszeństwa doskonale znała siostra Mary MacKillop. To australijska zakonnica, która poprzez chęć reformy zgromadzenia weszła w spór z biskupem Laurence’em Sheilem. Konflikt rozgorzał na tyle, że hierarcha ją ekskomunikował. Historia miała happy end na najgłębszym z poziomów: dzięki swojej pokorze Mary zniosła karę, trwając jednocześnie w przekonaniu o tym, że Bóg znajdzie wyjście z sytuacji. Biskup, widząc rozwijające się dzieło i duchową żywotność dzieła Sióstr Świętego Józefa, zdjął z Mary ekskomunikę. Po jej śmierci wielu Australijczyków oraz innych wiernych doznało łask za jej przyczyną, a w 2010 Benedykt XVI kanonizował ją, ogłaszając pierwszą australijską świętą.
Te przykłady pokazują, że posłuszeństwo nie musi być ślepe. To cnota bardzo twórcza, pozostająca w dialogu z prawdą. Klucz stanowi jednak szukanie tej właśnie prawdy. Przekonanie, że ona istnieje, a jej depozytariuszem jest Kościół przez Boże Objawienie.
Bardzo chciałbym, by taka postawa zapanowała wśród działaczy katolickich, również księży. Pokazuje ona, że istnieje możliwość debaty i dyskusji, że jest miejsce na różnice i odnajdywanie drogi w Kościele. Ważne jednak, by działo się to w mądry sposób. Nie są tym sposobem internetowe potyczki, obrażanie się i ciche spory, czy też podważanie autorytetu biskupów. Sądzenie, że takim zachowaniem buduje się coś innowacyjnego i kreatywnego, coś nowego i odważnego, to duchowa naiwność. To tak, jakby uważać, że rozbicie okna w mroźny dzień to doskonały sposób na przewietrzenie pokoju. Tak można jednak co najwyżej pozbawić siebie oraz innych duchowego ciepła, które niesie prawda.
Zdrowe posłuszeństwo to droga trudna, wymagająca nieraz przyznania się do błędu, lecz właściwa. Dlatego w najnowszym, lutowym numerze „Adeste” opowiemy o trudnych drogach posłuszeństwa i nieposłuszeństwa. O postaciach nieraz kontrowersyjnych, o zakrętach w katolickiej historii. Ostatecznie naszym celem jest jednak ukazanie, że posłuszeństwo jest cnotą oraz drogą nas wszystkich. Bo to ono dyscyplinuje nasze ego i rozwiewa fałszywe wyobrażenia, naprowadzając nas na drogę prawdy.
Dlatego poszukujmy i chciejmy odnajdywać. Pytajmy oraz trwajmy w posłuszeństwie. Zgłębiajmy Objawienie Boże i historię Kościoła, bo ona jest pełna postaci, które w wyjątkowy sposób połączyły odwagę z posłuszeństwem. Gdy zrozumiemy przykład takich świętych jak Apostoł Paweł czy Mary MacKillop, odnajdziemy drogę, która da wolność, nie rozbijając kościelnej jedności. Takie posłuszeństwo, a nie duchowa i intelektualna samowolka, to droga do prawdziwego wywyższenia. Wtedy będziemy mogli wraz z całym Kościołem odczuć moc słów, którymi modli się On w drugiej modlitwie eucharystycznej o tajemnicy pojednania: „Przyjmij także nas, Ojcze święty, razem z ofiarą Jezusa Chrystusa, * i przez udział w tej Uczcie eucharystycznej daj nam swego Ducha, * aby została usunięta wszelka przeszkoda na drodze do zgody, * i aby Kościół jaśniał pośród ludzi, * jako znak jedności i narzędzie pokoju”.
Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski
redaktor naczelny „Adeste”