adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Ewaluacja czy relacja?

magazine cover

unsplash.com

Bliskie mojemu sercu – jako pedagogowi oraz nauczycielowi – jest budowanie autorytetu nauczycielskiego na podstawie relacji z uczniami. Tym bardziej dzisiaj, gdy krytyka numerycznego systemu oceniania staje się coraz silniejsza, pragnę wskazać na alternatywę w ramach pedagogiki i teorii uczenia dla standardowego, liczbowego systemu oceniania.

Z pamięci o swoim dzieciństwie nierzadko przywołuję następujące wspomnienie: jest lekcja, nauczyciel pyta się przypadkowego ucznia, czy się nauczył, na co ten odpowiada intuicyjnie: „No tak. Uczyłem się”. Pracownik oświaty z nieco wywyższającą się uszczypliwością rzuca na to: „Nie pytam, czy się uczyłeś, ale czy się nauczyłeś!”. I taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie w każdej klasie szkoły podstawowej, gimnazjalnej oraz licealnej. Na studiach – Bogu dzięki i niech dobry Stwórca błogosławi moim wykładowcom – ta wątpliwa przyjemność mnie ominęła.

I do czego tak właściwie zmierzam? Otóż istnieje taka subtelna różnica pomiędzy słowem „nauczać” a „uczyć”. Gdy jako nauczyciel kogoś nauczam, to z założenia zaczynam z określonym – jak to się dzisiaj mówi w korporacjach – targetem. To znaczy, że moje lekcje mają wywołać w uczniu przyjęte w programie nauczania efekty, które potem będę mógł sprawdzić jakimś systemem oceniania, np. takim numerycznym. Gdy mówię o nauczaniu, to opisuję czynność wykonywaną ciągle z zaznaczeniem, że ma ona w sobie coś z trybu dokonanego. Nauczanie się nie dokonuje. Nauczam, a więc odciskam na uczniu swoje piętno, jakiś dokonany stan rzeczy, który uprzednio sobie założyłem.

Intuicyjnie wydaje nam się to normalne, ponieważ przywykliśmy do takiego systemu i trudno sobie wyobrazić coś innego. Niemniej jednak po tych dwóch latach pracy jako nauczyciel angielskiego ze śmiałością mogę stwierdzić, że można żyć bez nauczania i co ważniejsze – bez ocen.

Jak uczyć, żeby nauczyć?

Z uporem maniaka przywołuję raz za razem ten problem uczenia i nauczania, by pokazać dobitnie, że w pracy nauczyciela nie chodzi o nauczenie, ale o uczenie. Ale czym to się różni? Tym, że uczenie to aktywność nastawiona na proces. Ja jako nauczyciel jestem częścią szerszego procesu uczenia się mojego podopiecznego. Nie odciskam na nim swojego piętna, ale uczę go, by potem sam mógł się uczyć dalej. Jako nauczyciel daję mu narzędzia i stawiam wymagania, ale pozostawiam też tę wolność, która pomaga doświadczyć tego, jak to jest być dorosłym człowiekiem. Jeśli nie włożyłeś wysiłku w praktykę i nie korzystałeś z narzędzi, które ci dałem, to na następnych zajęciach będziesz czuł tego skutki. Będzie ci trudniej, poczujesz, że utknąłeś w martwym punkcie. W procesie budowania relacji nauczyciel-uczeń to bardzo szybko wyjdzie. Na tym polega stawianie ucznia przed odpowiedzialnością za jego decyzje. To wyrabia charakter, ale nie poniża, bowiem ja jako pedagog jestem tam zawsze dla niego i jego pomyłki nigdy mnie nie zrażają – co najwyżej uczeń sam do swojego braku wysiłku może się zrazić, ale wówczas owa odpowiedzialność ma dla niego wymiar motywujący.

Zobacz też:   Będąc w gimnazjum, zostałem kościelnym

Nie należy więc – tak uważam – uczyć tak, żeby nauczyć. Jako nauczyciel powinienem przyjąć raczej procesualizm i nie oczekiwać wyników, tylko obserwować pracę ucznia i mu w niej pomagać.

Od uczenia do samouczenia

Ostatecznie celem nauczyciela nie może być wyciśnięcie z ucznia wszystkich soków tak, by potem na egzaminie uzyskał możliwie największą liczbę punktów. To nie o punkty tu bowiem chodzi, ale o wychowanie, o to, czy ja jako nauczyciel przystosuję ucznia do tego, by mógł sam dla siebie potem być nauczycielem.

W konsekwencji też potrzebne jest przejście z systemu ewaluacji do systemu relacji. Uczeń w relacji z nauczycielem zyskuje o wiele więcej, ponieważ nie jest już tylko trybikiem w maszynie, ale czuje, że ma dostęp do kogoś, kto z chęcią mu pomoże i podzieli się z nim tym, co ważne.

Chyba najważniejsze pytanie, które w tym momencie się rodzi, brzmi: czy możliwe jest uczenie bez ocen? Jest możliwe. Efekty obserwuje się dokładnie tak samo jak w przypadku systemu ocen numerycznych – jednak z tą różnicą, że zamiast stawiania ocen podstawą są feedback i wspólne oszacowanie miejsca, w którym jest uczeń. Dokładnie tak samo jak nauczyciele szkół publicznych obserwuję wzrost wiedzy moich uczniów, którzy posługują się coraz płynniej materiałami pomocniczymi, a z czasem są zdolni opisywać poruszane przez nas kwestie w sposób elokwentny.

Koniec końców chodzi o to, by wprowadzić takiego człowieka w świadomość, że z czasem sam sobie będzie umiał pomóc. Tu właśnie zaznacza się to przejście od pedagogii do andragogiki, od uczenia przystosowującego do tzw. kształcenia ustawicznego, które będzie trwało całe życie.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.