O roli internetu czy szerzej – przestrzeni wirtualnej we współczesnym świecie – napisano już chyba wszystko. Nie trzeba więc tłumaczyć, jak istotny jest to obszar w życiu każdego z nas. Czy jednak potrafimy patrzeć na świat wirtualny jako przestrzeń do czynienia dobra?
Refleksja na temat uczynków miłosiernych względem duszy naturalnie prowadzi nas do pytania o ich miejsce w przestrzeni wirtualnej. W końcu to tam najłatwiej zapomnieć, że osoby, z którymi wchodzimy w interakcję, to prawdziwi ludzie z krwi, kości i oczywiście duszy. A jako katolicy powinniśmy zawsze troszczyć się o dobro duchowe drugiego człowieka, także tego spotkanego w internecie, poprzez uczynki miłosierne względem duszy.
W sieci nic nie ginie
Przestrzeń wirtualna jest oczywiście miejscem specyficznym. Specyfika ta wiąże się również z czynieniem w tej przestrzeni uczynków miłosiernych. Jeśli chcemy, żeby nasze działania w sieci były jak najmniej szkodliwe, a jak najbardziej pożyteczne dla duszy naszych bliźnich, to musimy być tego świadomi.
Internet jest miejscem, w którym nie tylko spotykamy innych ludzi i wchodzimy z nimi w bezpośrednie interakcje. Jest to również przestrzeń, w której tworzymy różne komunikaty i treści, które następnie mogą docierać do różnych odbiorców. Przykładowo: pisząc ten tekst, nie wiem, kto dokładnie go przeczyta, zarówno spośród osób, które znam, jak i nieznajomych. A jednocześnie na każdego, kto go przeczyta, może on wywrzeć jakiś wpływ, który nie zawsze potrafię przewidzieć.
Musimy pamiętać, że każdy pozostawiony w internecie ślad zostaje tam już na zawsze. Może więc pomóc lub zaszkodzić różnym ludziom, którzy się na niego natkną. Nie da się przewidzieć, kim będą te osoby i w jaki sposób odczytają nasz komunikat. Nie zwalnia nas to jednak z ostrożności w poruszaniu się po internecie, a wręcz powinno zobligować do jej zwiększenia.
Nieumiejętnych umiejętnie pouczać
Dotyczy to już pierwszego z uczynków miłosiernych względem duszy: grzesznych upominać. W tym obszarze lubimy popadać w dwie skrajności: jedni zażarcie piętnują wszystko, co im się nie podoba, drudzy w duchu źle pojętej miłości bliźniego zachowują obojętność nawet wobec ewidentnego zła. Tymczasem naszym katolickim obowiązkiem jest upomnienie grzeszącego w sposób kulturalny i rzeczowy, pamiętając, że sami jesteśmy grzesznikami. Upominając bliźniego, skupmy się na tym, żeby pomóc mu w walce z grzechem, a nie na tym, żeby go upokorzyć.
Z kolejnym uczynkiem – nieumiejętnych pouczać – wcale nie jest łatwiej. Mało kto lubi być pouczany, a już szczególnie przez anonimowe osoby w internecie. Jednocześnie często lubimy pouczać innych, bo daje nam to takie przyjemne poczucie wyższości. Jednak kluczem do praktykowania tego uczynku miłosierdzia jest pokora, którą powinien wykazać się zarówno pouczany, jak i pouczający. Wówczas zamiast poczucia wyższości i niższości obie strony będą miały poczucie, że czegoś się nawzajem od siebie nauczyły.
Na przeciwległym biegunie wirtualnych zachowań umieściłbym kolejny uczynek: wątpiącym dobrze radzić. Mam bowiem wrażenie, że o ile chętnie (acz nie zawsze umiejętnie) pouczamy nieumiejętnych, o tyle wątpiących wolimy zignorować lub, co gorsza, obrażać. Tymczasem osoba dzieląca się w sieci swoimi wątpliwościami potrzebuje umiejętnej i delikatnej pomocy, która może przełożyć się na dalszy rozwój jej wiary.
Między e-krucjatą a obojętnością
W internecie znajdziemy osoby szukające nie tylko pomocy intelektualnej czy duchowej, ale także emocjonalnej. Przypomina nam o tym kolejny uczynek miłosierdzia: strapionych pocieszać. Drobny gest: miła wiadomość czy komentarz, zapewnienie o modlitwie czy wyraz współczucia nie kosztują prawie nic, a mogą realnie poprawić czyjeś samopoczucie. W tym kontekście internet, choć oczywiście nie zastąpi osobistego kontaktu, jest jednak coraz praktyczniejszym narzędziem wspomagającym.
To zresztą dużo łatwiejsze niż realizacja kolejnego uczynku: krzywdy cierpliwie znosić. Wymaga on bowiem zarówno cierpliwości, opanowania, jak i pewnej zręczności. Nie chodzi przecież o to, żebyśmy pozwalali obrażać siebie, swoich bliskich czy swoją wiarę, ale żebyśmy umieli na każde zło odpowiadać dobrem i w ten sposób je pokonywać. I pamiętajmy, że „krzywdy cierpliwie znosić” nie wyklucza się, ale uzupełnia z „grzesznych upominać” oraz „nieumiejętnych pouczać”.
Kolejnym uzupełnieniem tej katolickiej postawy jest przedostatni z uczynków miłosierdzia: urazy chętnie darować. Tu właściwie można by jeszcze raz przepisać poprzedni akapit. Dodatkowo zwróciłbym uwagę na przebaczenie i gotowość do pojednania – to dwie cnoty, o których w ferworze internetowej walki ideologicznej łatwo zapomnieć. Katolicka postawa wymaga jednak prezentowania obu, zarówno w życiu realnym, jak i tym wirtualnym.
Modlić się za trolli i normików
Tym sposobem dotarliśmy do ostatniego uczynku miłosierdzia względem duszy: modlić się za żywych i umarłych. Myślę, że ten uczynek stanowi świetne podsumowanie naszych krótkich rozważań. W porównaniu do wcześniej omawianych jest bowiem najłatwiejszy, najmniej widoczny, a jednocześnie może przynieść najlepsze efekty. Doskonale również uzupełnia wszystkie poprzednie. Spróbujcie do każdego z uczynków miłosiernych dopisać: „a jeśli to nie pomaga, to modlić się za nich”. Czy teraz nie są one pełniejsze?
Istnieje wiele intencji związanych z naszą aktywnością w internecie, o których warto pamiętać w modlitwie. Oto kilka moich propozycji, do których każda i każdy z Was z pewnością mógłby dopisać własne, ciekawe pomysły:
– za siebie samego, o rozwagę, odpowiedzialność i pokorę podczas wypowiadania się w przestrzeni internetowej
– za tych, którzy przeczytają to, co napisałem w internecie, aby przyniosło im to pożytek, a nie szkodę
– za tych, z którymi spierałem się w przestrzeni wirtualnej, żeby moja postawa w żaden sposób nie wpłynęła na nich negatywnie
– za twórców treści w sieci, blogerów i influencerów, aby ich praca inspirowała do rozwoju i poszukiwania prawdy, a nie podziałów i nienawiści
– za twórców szerzących treści katolickie, o wytrwałość i pokorę, które pomogą im zwalczyć pokusę bycia większą gwiazdą niż Bóg, o którym mówią
– za osoby szerzące w sieci hejt i agresję, aby opamiętały się i zrozumiały swój błąd
– za osoby stykające się z manipulacjami i fake newsami, aby umiały rozpoznawać prawdę i myśleć krytycznie
– za ofiary cyberprzemocy, oszustw internetowych i hejtu, aby odnalazły sprawiedliwość
– za osoby wątpiące, szukające w internecie odpowiedzi na dręczące ich pytania, aby udało im się trafić do miejsc, w których je faktycznie znajdą
– za osoby uzależnione od internetu, mediów społecznościowych, gier, internetowego hazardu, pornografii itp., aby zawsze otrzymywały niezbędne wsparcie w walce z nałogiem
– za wszystkie osoby proszące w sieci o modlitwę w różnych intencjach, aby te modlitwy zostały wysłuchane.
W Pierwszym Liście św. Piotra znajdziemy następującą wskazówkę: „Jako dobrzy szafarze różnorakiej łaski Bożej służcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał” (1 P 4, 10). Ta zasada obowiązuje nas nie tylko w życiu codziennym, ale również w przestrzeni wirtualnej. W internecie spotykamy takich samych ludzi jak w świecie realnym i tak samo jesteśmy im winni szacunek, pokorę, zrozumienie, opanowanie oraz gotowość do przebaczenia. Pamiętajmy o tym, a nasza aktywność w sieci przyniesie więcej pożytku niż szkody.