Toczy nasze społeczeństwo jak rak. Zabija ojców rodzin. Rujnuje zdrowie studentów. Niszczy relacje. To problem, któremu poświęca się za mało uwagi.
Mowa oczywiście o… narkotykach? Pornografii? Alkoholu? Nikotynizmie? Pracoholizmie?
Nie tym razem. Mam na myśli stres.
Mechanizm obronny
Stres jest pewnego rodzaju atawizmem. Był to mechanizm obronny wyzwalany przez fizyczne zagrożenia (dzikie zwierzęta, lawiny, zjawiska pogodowe itp.). Zacytuję mojego redakcyjnego kolegę, Marcina Worka: „W normalnych warunkach człowiek wystawiony na bodziec stresowy zaczyna produkować duże ilości potu, krew dopływa do mięśni, przygotowując organizm na wysiłek fizyczny, a krwioobieg zalewają duże ilości adrenaliny. U niektórych nagły stres może wywołać wymioty bądź niekontrolowane wypróżnienie. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ bez tego nie bylibyśmy w stanie przetrwać wielu trudnych, zagrażających życiu sytuacji, chociażby ataku dzikiego zwierzęcia czy napaści wrogiego nam człowieka. Organizm produkuje pot, by ochłodzić rozgrzane ciało; musi także doprowadzić krew do mięśni i wyrzucić adrenalinę, która zwiększa próg bólu i pozwala na większy wysiłek. Czasami dochodzi do opróżnienia zawartości żołądka bądź pęcherza moczowego, by uczynić ciało lżejszym. Krótko mówiąc, ten mechanizm jest nam potrzebny do tego, by przeżyć ekstremalne sytuacje” (Jak sobie radzić z nerwicą?). Dalej doświadczamy fizycznych zagrożeń. Jednak częstszymi bodźcami budzącymi stres są te psychiczne. Mówiąc biblijnie, dość ma dzień swojej biedy. Czyli innymi słowy: życie jest bardzo stresujące.
Stres jest popularny
Wiele dziedzin życia potrafi dać w kość. Stresująca może być praca. Ktoś może mieć profesję, która po prostu jest trudna, wiąże się z częstym stawaniem w obliczu kryzysowych sytuacji. Z kolei w teoretycznie spokojniejszych pracach biurowych stres może pojawiać się z powodu naciskającego na pracowników szefa. W wielkich korporacjach nacisk na pracowników, tworzenie wyścigu szczurów są czymś systemowym, zamierzonym. Poza samą pracą jest też oczywiście kwestia strachu przed zwolnieniem czy stawki, która być może nie rośnie, a nawet maleje. Każda nowa praca również powoduje różne lęki.
Poza pracą trzeba gdzieś żyć. Najmniej stresu doświadczają ludzie, którzy są szczęśliwymi posiadaczami nieruchomości odziedziczonych bądź kupionych za gotówkę. Wynajmujący czy kupujący mieszkanie na kredyt nie mogą niestety pochwalić się beztroską. Jest wiele innych sfer życia, które również generują stres. Sami Państwo przecież mogą spokojnie wymienić je z własnego życia.
Po pierwsze, więcej wyciszenia
Inaczej od stresu cierpi uczeń, inaczej człowiek dorosły. Oczywiście stres nie jest zdrowy. Zwłaszcza chroniczny. Świat jest obecnie tak skonstruowany, że trudno jest żyć świeckim życiem i nie cierpieć na nadmiar stresu. Łatwiej jest pewnie mnichom z najbardziej kontemplacyjnych zakonów czy nielicznym pustelnikom. Ale to raczej niszowe powołanie. Nawet stosunkowo stare zakony, jak na przykład dominikanie, żyją bardziej świeckim życiem, odmawiają brewiarz ze smartfonów, nie z wyblakłych i zużytych ksiąg. Siłą rzeczy większość z nas jest na bieżąco z nowoczesnością. Wydaje się, że istnieje kilka lekarstw na stres. Po pierwsze, mniej internetu, a konkretnie mniej breaking newsów. Mniej przeglądania mediów opierających się na złych emocjach, więcej wartościowej lektury i modlitwy. Warto zauważyć, że niekoniecznie musi to oznaczać siedzenie z książką w fotelu. Dobrej lektury można doświadczyć zarówno na czytniku Kindle, jak również po prostu na komputerze. Nie sam internet jest problemem, ale to, co z nim robimy.
Po drugie, właściwy balans w życiu
W XIX wieku wymyślono ośmiogodzinny dzień pracy. Stała za tym taka idea: dobę można podzielić na trzy ośmiogodzinne części: jedna na pracę, druga na sen, trzecia na czas poświęcany rodzinie, hobby, duchowości. Ta koncepcja nie jest raczej przedłużona w tradycyjnym etacie. Świat nie jest Nikiszowcem, w którym wszystko jest w pobliżu, również kopalnia, w której pracujemy. Zwykle musimy dojeżdżać do miejsca pracy. Ale sama idea jest słuszna – w swoim planie tygodnia należy zbalansować te trzy istotne części życia: sen/odpoczynek, pracę i hobby/działalność społeczną/duchowość. Warto przy tym zauważyć, że sen nie jest jedynym odpoczynkiem, jakiego potrzebujemy. Wielu z nas pewnie spowiada się z lenistwa. A ilu z nas prosi Boga o przebaczenie zaniedbania właściwego odpoczynku? Albo z katowania organizmu permanentnym niewysypianiem się, studenckim „jechaniem na energolach”? Piąte przykazanie należy też stosować do samego siebie.
Po trzecie, poznanie siebie (i wroga)
Słynna sentencja mistrza Sun mówi, że jeśli znasz wroga i samego siebie, wygrasz w każdej bitwie. Poznajmy więc siebie i wroga. Przede wszystkim trzeba obserwować samego siebie, sprawdzić, jakie sytuacje i myśli powodują, że czujemy stres. Następnie minimalizować częstość ich występowania: dostosować tryb życia, codzienne nawyki do przeciwdziałania im. Niektórych bodźców nie unikniemy. Egzamin może być koniecznością. Ale może jest szansa na to, żeby się bardziej rozluźnić, jadąc na niego, kiedy w ręku ma się ładny kubek termiczny z ciepłą melisą. Nie unikniesz wstawania do pracy w dniu, w którym będzie dużo roboty. Ale może zamiast myśleć o tym wieczór przed, można poczytać niezbyt wymagającą książkę lub obejrzeć parę odcinków serialu komediowego. Trzeba zatem powiedzieć sobie, co nas stresuje, a następnie stwierdzić, co w tych sytuacjach pomaga nam się rozluźnić, przestawić pociąg myśli na tor prowadzący do stacji miłych spraw.
Wreszcie trzeba poznać wroga. Wrogiem może być na przykład szef, który wyżywa się na pracownikach czy jest niekompetentny. Najlepiej wtedy zmienić go na lepszego. Jeśli jednak się nie da, trzeba się nauczyć postępowania z nim: unikać jałowego prowokowania go, pracować w taki sposób, by nie narażać się na konfrontację. W przypadku konfrontacji – stawiać granice, co jest trudne, ale z reguły po czasie owocuje tym, że przełożony te granice widzi i się z nimi godzi. Nieprzyjaciółmi mogą też być inne czynniki. Warto roztrząsnąć wtedy naturę tych bodźców: co jest powodem ich istnienia, w jaki sposób funkcjonują, dlaczego się pojawiają, czy można ich uniknąć. Przykładowo, jeśli powodem stresu jest autobus, który codziennie się spóźnia, kiedy chcemy dojechać do pracy lub na stałe zajęcia, to czy jest on konieczny? Czy odległość jest na tyle duża, że nie możemy się przerzucić na rower? Jeśli jest duża, to czy ktoś nie dojeżdża tam codziennie samochodem?
Podsumowanie
Stres jest morderczy. Osłabia nas psychicznie i fizycznie. Często przyczynia się do poważnych chorób psychicznych i fizycznych. Zachęcam do przemyślenia, czy nie robimy za mało, żeby go uniknąć.