adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Kultura

Batman na Wielki Post?

Czy blockbuster o superbohaterze może stanowić odpowiednią „lekturę” na Wielki Post? Po czymś takim spodziewamy się raczej rozrywki albo ucieczki od otaczającej rzeczywistości. A może w nowym Batmanie znajdziemy coś więcej?

Film w reżyserii Matta Reevesa, którego współscenarzystą jest Peter Craig, buduje refleksyjną atmosferę nie tylko przez muzykę, w której przewodnim motywem staje się Ave Maria Charles’a Gounoda. Na wstępie warto jednak podkreślić, że Batman stanowi nowy początek w uniwersum poświęconym Mrocznemu Rycerzowi. Twórcy nie kontynuują wątków z poprzednich dzieł, nie odnoszą się do utworzonych już wcześniej przedstawień postaci czy samego świata. Reeves serwuje nam własną wizję człowieka-nietoperza oraz Gotham.

Maska czy prawdziwa twarz?

Miasto w nowej wersji jest przede wszystkim nieustannie skąpane w deszczu i mroku. Niczym w kryminałach noir przywodzi na myśl niebezpieczną dżunglę, gdzie w każdym zaułku może czaić się zagrożenie, a mieszkańcy żyją w nieustannym strachu. Skojarzenie z czarnym kryminałem nie opiera się tylko na przedstawieniu świata. Gatunkowo film Reevesa to bowiem rzeczywiście kryminał. Batman zostaje wciągnięty w zagadki niejakiego Riddlera (znanego także jako Człowiek-Zagadka), badając sprawę kolejnych morderstw. Gdzie tu miejsce na religijne motywy?

Warto podkreślić, w jaki sposób Batman przedstawia samego siebie. Za swoją siłę uznaję strach, jaki wzbudza w swoich wrogach. Choć nie jest w stanie pojawić się na miejscu każdego przestępstwa, to gdy na niebie ukazuje się znak nietoperza, każdy spogląda z niepokojem w mrok, z którego może się wyłonić. Batman stwierdza, że sam jest mrokiem. Słowa, które mogą brzmieć wzniośle, jako przestroga dla złych niosą w sobie także pewną prawdę o głównym bohaterze.

Bruce Wayne żyje w ciemności: już nie dawnej, rodzinnej posiadłości, a w nowym wieżowcu. W nim jednak na wzór kultowej jaskini ciągle panuje półmrok. Jego życie spowija pamięć śmierci i krzywdy. W pewnym momencie, gdy ktoś pyta Batmana, kim jest, odpowiada bez wahania: „Zemstą”. Kandydatka na burmistrza, gdy ma okazję spotkać Bruce’a, wypomina mu, że kiedyś jego rodzina słynęła z filantropii. Bruce wycofał się ze świata także w tej kwestii.

Pod tym względem więcej jest tu Batmana niż Bruce’a Wayne’a i jak zauważa przeciwnik bohatera: to, co na sobie nosi, to nie maska, to jego prawdziwe ja. Wayne zatraca siebie na rzecz swojego alter ego: ucieleśnienia zemsty. Reeves nie przestawia w ten sposób głównego bohatera, by zrównać go z czarnymi bohaterami i udowodnić, że zło czai się w każdej ze stron. Choć twórcy nie stronią od półcieni, ukazują mroczną stronę Batmana, by pokazać drogę przemiany. Do niej doprowadza paradoksalnie jego przeciwnik.

Warto zaznaczyć w tym momencie, że w poniższej części tekstu mogą się pojawić znaczące spoilery. Tych, którzy planują wybrać się na seans, zachęcam do wrócenia do tej części później.

Tożsamość zemsty

Riddler nie okazuje się psychopatycznym mordercą, który na swoje ofiary wybiera przypadkowe osoby. Działa z określonego powodu. Pragnie sprawiedliwości. Na swój celownik bierze polityków, sędziów, policjantów. Wszystkich, którzy sprzeniewierzyli się swojemu powołaniu i weszli w układ z mafią. Karze tych, którzy wciąż bezkarnie piastują swoje stanowiska i cieszą się dobrą opinią. Batman idzie tropem jego zgadywanek. Odkrywając kolejne fakty na temat przestępczych układów rządzących miastem, dociera także do własnej przeszłości. Przez chwilę wydaje mu się, że wie, kto wydał wyrok na jego rodziców. To jednak niepewny trop. Czy z jego powodu dokona zemsty? Jego wierny pomocnik Alfred okazuje się głosem rozsądku, stwierdzając: Nie wiadomo, kto zabił. Mógł to być zwykły przestępca, mógł być to rozkaz któregoś z szefów mafii.

Batman, pozostając w domysłach, skazuje siebie na niepewność i wymierzanie sprawiedliwości na ślepo. Może upodobnić siebie do tego, którego ściga. Riddler, choć wydaje się „oczyszczać” miasto z tych złych, nie robi tego z dobrych pobudek. Chce jedynie zrewanżować się za własne cierpienie i upokorzenia. To, co nazywa sprawiedliwością, nie jest próbą przywrócenia ładu w mieście, jest rewanżem, zemstą. W końcu gdy jeden z policjantów pyta jego zamaskowanego pomocnika o to, kim jest, ten odpowiada: „Zemstą”. Tak samo, jak mówił o sobie Batman.

Zobacz też:   Gdy Kościół rozlicza siebie i innych

Ta sytuacja pokazuje utratę własnej tożsamości na rzecz niszczącego pragnienia odwetu. Bohater uświadamia to sobie coraz bardziej. Tak jak w każdej z odsłon także tutaj Batman nie zabija swoich przeciwników. Przed tym samym próbuje uchronić także Catwoman. Nie chce, by stała się taka „jak oni”. Bohater uświadamia sobie ryzyko, jakie zawiera się w ślepej zemście, gdy nienawiść i zło przejmują kontrolę i każą działać już według własnych reguł. Batman w postaci swojego przeciwnika może ujrzeć przestrogę. Świadomość tego, kim się stanie, jeśli nie zmieni swojego postępowania.

Od mroku do światła

Znamienne są dwa momenty w filmie Reevesa. W jednej ze scen Batman trafia do skąpanej w wodzie hali, gdzie odpala racę i rozświetlając mrok, przeprowadza rannych ludzi przez wodę. To być może dalekie skojarzenie, ale jest w tej scenie jak Mojżesz przeprowadzający lud przez Morze Czerwone. Gdy wody zalewają Gotham i padają głosy o odbudowie, przypomina się biblijny potop. Warte odnotowania jest także to, że w swojej stylistyce Batmanowi blisko jest do filmów Davida Finchera, a przede wszystkim Seven, gdzie przewodni motyw stanowi siedem grzechów głównych. Pod tym względem główny zły ma trochę wspólnego z seryjnym mordercą z filmu Finchera. Podobnie jak on pod płaszczykiem szlachetnych haseł niesie zniszczenie i reaguje na osobiste urazy.

Równie istotna okazuje się refleksja Batmana: przyznaje w końcu, że zemsta nie jest rozwiązaniem, nie da się przez nią odmienić przeszłości. Musi dać ludziom coś więcej, musi dać im nadzieję.

U Reevesa Batman przechodzi przemianę, która ukazuje drogę od mroku, zemsty, nienawiści i pozornego czynienia dobra z osobistych pobudek do czynienia rzeczywistego dobra dla innych. Wspomniana odpalona raca, choć mieniącą się czerwonym blaskiem, w którym wcześniej Batman pojawiał się groźnie przy okazji płonących samochodów i walki, stanowi symboliczną zapowiedź zmiany: wskazanie kierunku ku nadziei, światła w mroku, który dotąd panował nad Gotham i samym bohaterem.

Odkładając maskę

Wojna rozgrywająca się tuż za naszymi granicami w Ukrainie przypomina nam nie tylko o wielkopostnej jałmużnie. Pod filmikiem jednego z katolickich youtuberów pewien z widzów wspomniał w komentarzu nagranie przedstawiające wielokrotnie żegnającą się Ukrainkę, która mimo gorliwej modlitwy jednocześnie w niewybrednych słowach życzy rychłej śmierci Putinowi. Zemsta, pragnienie odwetu.

Choć nietrudno zrozumieć ogromne emocje targające ludźmi, którzy widzą śmierć najbliższych i niewinnych, z łatwością dostrzeżemy tu ryzyko stania się takim, jak nasi wrogowie: życzenie okrucieństwa dla drugiej strony, spalająca nienawiść, w której zatraca się chrześcijańska miłość nieprzyjaciół. Batman w jakiś sposób do tego nawiązuje, przestrzega przed uleganiem złu i jego logice, by nie próbować wykorzystywać go do czynienia dobra. Choć nas wojna nie dotyka bezpośrednio, w wielu mogło zakiełkować pragnienie zemsty, życzenie cierpienia dla oprawców, brak w sercu potrzeby modlitwy za tych, którzy rozpętali to piekło.

Nie jesteśmy superbohaterami wyposażonymi w niezwykłe gadżety, nie znamy sztuk walki. Ale nawet sam Batman przyznaje, że nie może być wszędzie, a Catwoman trzeźwo zauważa, że Gotham nie stanie się nagle rajem na ziemi. Na miejsce wcześniejszych złych przyjdą kolejni. Walka będzie trwała bez końca. Przekładając to na naszą rzeczywistość, zadajemy sobie pytanie: Co możemy więc zrobić? Nieść uparcie nadzieję. Tam, gdzie jesteśmy, na tyle, ile możemy. Nie ulegając pragnieniu zemsty i drogom na skróty, gdy pojawia się pokusa, by zło ubrać w maskę dobra.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Absolwent kulturoznawstwa, zakochany w filmie, literaturze, oraz pisaniu (nie tylko publicystycznym). Wierzy, że w kulturze popularnej można poruszać ważne tematy bez popadania w banały, z większą nadzieją wobec człowieka i jego poszukiwań, niż to zazwyczaj bywa.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.