Wyobraź sobie, że jesteś Japończykiem. Jakie to byłoby dziwne życie, prawda? Niezależnie od tego, czy miałoby to być dla Ciebie, Czytelniku, piekłem, niebem czy czyśćcem – zapraszam do krótkiej wycieczki w wyobraźni.
Rodzisz się w kraju, w którym żyje ponad sto dwadzieścia pięć milionów ludzi. Przeszło trzy razy więcej niż w Polsce. Zarazem Kraj Wschodzącego Słońca jest jednym z gęściej zaludnionych krajów na świecie. Ta ostatnia nazwa dość dobrze oddaje tę japońską – Nippon vel Nihon – zapisywana jest: 日本 , czyli znakami na słońce i na źródło, korzeń. Japończycy niegdyś uważali, że słońce zaczyna wędrówkę na niebie właśnie u nich.
Ludzi tłum
Kraj ten jest nieco większy niż Polska, ale niewiele. Poza tym większość społeczeństwa mieszka na wybrzeżach Japonii. Wynika to przede wszystkim z trudnego, górskiego terenu, którym pokryte są wyspy Archipelagu Japońskiego (notabene najdłuższego archipelagu świata).
Zatem rodzisz się najprawdopodobniej w jednym z wielkich miast. W Japonii jest dwanaście miast, które mają więcej niż milion mieszkańców, z czego pięć ma więcej mieszkańców niż Warszawa. Stolica, Tokio, ma około dziesięciu milionów mieszkańców. To ogromne liczby, które trudno sobie wyobrazić.
Bez pracy nie ma ryżu
A może urodziłbyś się w małej rybackiej wiosce? Jeśli chodzi o zwierzęta, ryby to najpopularniejsze jedzenie. Albo w górskiej chacie z widokiem na pola ryżowe? Jedno z popularniejszych nazwisk w Kraju Wschodzącego Słońca to Yamada, zapisywane jako 山田, co znaczy „górskie pole ryżowe”. Górskie, czyli trudniejsze do uprawy. Bogatsi raczej mieli pole u podnóża gór albo na większej równinie. Ryż to nie tylko (mająca kilka rodzajów) podstawa kuchni. To fundament cywilizacji. Słowo „mężczyzna” zapisuje się znakiem opartym na „polu ryżowym” – 男. Mężczyzna to ten, który na nim pracuje. „Myśl” wyraża się ideogramem łączącym znak na pole i na serce. Myślenie to praca, która dokonuje się w sercu. Nie coś lekkiego – ciężka orka w skwarze lata. 田 to składnik bardzo wielu japońskich ideogramów (spokojnie, o nich jeszcze będzie).
Jeszcze o jedzeniu
Ryby, ryż, warzywa. Owoce są drogie, bo mało jest terenów dogodnych do założenia sadów. Mięso przez długi czas, pod wpływem buddyzmu, który przybył z kontynentu i przeniknął do klas panujących, było marginalizowane. Choć od czasów rewolucji Meiji Japończycy jedzą mięso chętnie i zupełnie normalnie do niego podchodzą. Wegetarianizm, weganizm – to w tym kraju zdecydowanie nieznane idee.
Chleb po japońsku to „pan”. Słowo zapożyczone z portugalskiego, bowiem pieczywo w znanej Europejczykom formie przybyło do Japonii wraz z Portugalczykami w XVI wieku (swoją drogą – polskie słowo „kompan” oznacza „kogoś, z kim można jeść chleb”).
Wielki archipelag
Jedzenie to wciągający temat, ale zostawmy go na razie. Największa wyspa to Honsiu. Północna większa wyspa zwie się Hokkaido – klimat na niej podobny jest do tego w Polsce. Dwie większe wyspy na południu to Sikoku (bardziej na wschodzie) i Kiusiu (bliżej Korei). Ryūkyū – ze swoją perłą, Okinawą – to jeszcze dalej położone na południu mniejsze wyspy, chętnie odwiedzane przez turystów.
Ach, byłbym zapomniał. Z liczących się wysp jest jeszcze Karafuto, na północ od Hokkaido. Nic to Czytelnikowi nie mówi? To kość niezgody między Cesarstwem Japońskim a Federacją Rosyjską, przez tę ostatnią nazywana Sachalinem.
Kami
O ile nie urodziłeś się w chrześcijańskiej rodzinie, pod koniec pierwszego miesiąca życia zostajesz zaniesiony do świątyni shintō, zwanej zazwyczaj jinją. Shintō, dosłownie „droga bóstw”, to tradycyjna politeistyczna religia Japończyków. Jej centralnym pojęciem są kami – bogowie, półbogowie, duchy (również duchy zmarłych). Kami według tej religii są niemalże wszechobecni – każde miejsce ma swoje opiekuńcze kami, z którym trzeba się dogadać, jeśli nie chce się zaznać jego gniewu. To eklektyczna religia, a zasad z niej wynikających jest mało; moralność jest regulowana przez społeczeństwo, nie przez shintō.
Dokonuje się obrzęd „błogosławieństwa”, zwany hatsumiyamairi. Co ciekawe, osobą trzymającą dziecko jest babcia. Choć z reguły Japończycy trzymają się swojego pokolenia, to bardzo ważne jest utrzymywanie kontaktów „pionowych” – ze starszymi członkami rodziny.
Odtąd na ceremoniach pojawiać się będziesz raczej rzadko: na Nowy Rok, jak ukończysz dwadzieścia lat – wiek dojrzałości, czy na ślubie (chyba że ten ostatni będzie „w europejskim stylu”, na który kościoły czy kaplice udostępniają nie tylko protestanci, ale czasem również katolicy). Po śmierci twoje ciało zostanie skremowane przez mnichów zen – japońskiej odmiany buddyzmu – bowiem to klasztory zen mają niemalże monopol na usługi pogrzebowe.
Duży naród, spore problemy
Wracając, mimo że Twój naród jest tak wielki, to rozwarstwienie wiekowe jest duże. Ogromny niż demograficzny stwarza wielki problem. Zarazem – choć niegdyś mówiono, że w Japonii wszyscy są klasą średnią – rozwarstwienie finansowe się nasila. Bogaci się bogacą, biedniejsi biednieją. „Kto ma, temu będzie dodane, a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co ma”, chciałoby się rzec (por. Łk 19, 26). Pewnie gdyby rozumieć przesłanie Jezusa Chrystusa tylko w doczesnym aspekcie, do tego niepokojącego mechanizmu można by odnieść ten cytat.
Niemniej jednak żyjesz w kraju z działającą, i to bardzo dobrze, służbą zdrowia. Poziom usług publicznych generalnie jest wysoki; transport jest sprawny i punktualny.
W szkole podstawowej uczysz się wpierw hiragany. To sylabariusz – każdy znak odpowiada sylabie. W nim czytasz pierwsze mangi i proste książki. Następnie katakany – odpowiednika hiragany, jednakże bardziej „kanciastego” w wyglądzie i mającego inne zastosowania – przede wszystkim do zapisu wyrazów obcych. Oprócz tego są ideogramy – znaki kanji. Minimum, które każdy Japończyk powinien znać, to ustawowe 2136 znaków. Do tekstów specjalistycznych i archaicznych przydaje się znać więcej.
Czemu Japończycy stosują ten trudny, zdawałoby się, system z ideogramami? Odpowiedź jest prosta: tradycja i homonimiczność. Homonimów w japońskim jest mnóstwo – takie np. san ma około 50 znaczeń – więc ideogramy umożliwiają błyskawiczne „załapanie”, o które znaczenie chodzi.
Posprzątaj pokój
W szkole podstawowej nie uczy się obcych języków. Uczy się natomiast sprzątania. W szkołach japońskich w ogóle nie ma instytucji woźnego/woźnej. Uczniowie sprzątają swoje klasy i mają też dyżury w sprzątaniu „wspólnych” części szkoły. Porządek jest generalnie istotny dla Japończyków, a sprzątanie ma w sobie coś z rytuału. Tak samo jak czystość ciała – to powszechna praktyka, po powrocie do domu wziąć porządną kąpiel, zmyć z siebie brud dnia. Wanny japońskie są nieco inne, mają beczkowaty kształt. Po szybkim obmyciu się prysznicem wchodzi się do takiej bani z gorącą wodą i dłuższą chwilę się wypoczywa. W pozycji stojącej, opartej.
Szkoła, szkoła, szkoła
Dopiero w gimnazjum byłbyś w stanie swobodnie czytać gazetę. Nieprzypadkowo wymieniłem właśnie gazetę. Czytanie gazet jest wciąż bardzo popularne w Japonii i wiele osób robi to codziennie. W gimnazjum zaczyna się uczyć obcych języków. Przeważnie angielskiego, jednakże w północnych regionach popularny jest również rosyjski. Z oczywistych względów wiele osób uczy się też chińskiego lub koreańskiego. Na tokijskiej slawistyce, na stołecznym uniwersytecie, naucza się trzech słowiańskich języków: rosyjskiego, polskiego i czeskiego.
W japońskich szkołach ważne są koła, czy też kluby, zainteresowań. Zajęcia trwają zazwyczaj od 8:30 do 15:30 (z dłuższą, godzinną przerwą obiadową). Jednakże z zasady – teoretycznie nieobowiązkowo, praktycznie obligatoryjnie – uczniowie po zajęciach zostają na wspomnianych kołach. Są różne, zarówno sportowe, jak i artystyczne. Zależy od szkoły, ale generalnie wybór jest raczej spory.
De facto zajęcia trwają więc co najmniej do 17:00. Po powrocie do domu, po kolacji, jest czas na odrabianie lekcji, naukę w domu. Ewentualnie trochę czasu na poczytanie czegoś czy obejrzenie odcinka anime. Nie jest to oczywiście tak, że czyta się wyłącznie mangi, a ogląda anime. Często też wieczorem idzie się na jakieś kursy powtórkowe/dodatkowe.
Prima aprilis
Z innych cech charakterystycznych japońskiej szkoły warte odnotowanie jest to, że rok szkolny zaczyna się 1 kwietnia (i nie jest to żart). Klasy zazwyczaj są liczne, mogą mieć nawet czterdzieści osób. Jak w całym społeczeństwie, obowiązuje szacunek wobec starszych. Uczniów z wyższych klas nazywa się senpai (również na zasadzie dodania do imienia, np. Miyazaki-senpai). Z niższych – kohai. Do szkoły zawsze przychodzi się w mundurkach (różniących się w zależności od placówki).
Po ukończeniu szkoły średniej można pójść albo na uniwersytet (cztery lata licencjatu, a później dwa lata studiów magisterskich), albo do innej wyższej szkoły o różnym czasie trwania. Na studia są egzaminy wstępne. Na państwowe uczelnie dostają się tylko najlepsi; większość idzie na prywatne. Bardzo popularny jest kredyt studencki, zaciągany na opłacenie czesnego przez biedniejszych studentów.
Lekko nie jest
Nie jest to łatwy świat, edukacja w Japonii. Jednakże kto się nie podda, nie załamie, nie odpadnie – ten odbierze solidne wykształcenie.
Studia są uważane za wakacje między pracowitym dzieciństwem a poświęconym pracy życiem dorosłym.
Praca ma swoje plusy i minusy. Jest dużym obciążeniem. Bardzo często do obowiązkowych ośmiu godzin dokładane są nadgodziny. Niby nie trzeba ich robić, ale… Rozumiecie. Czasem przybierają formę „picia z szefem po pracy” – posiadówki w jakiejś restauracji, podczas której omawia się sprawy firmy. Są firmy, które odchodzą od nadgodzin, to jednak wciąż mniejszość.
Z drugiej strony obowiązuje pewna lojalność wśród pracowników. I z zasady pracowników zbliżających się do wieku emerytalnego się nie zwalnia. To „nie uchodzi”, nie przystoi.
Demograficzny klincz
Jako Japończyk dochodzący do trzydziestki zauważyłbyś, że jest mniej ślubów. Z jednej strony młodzi ludzie, mający mnóstwo pracy i niekoniecznie sporo pieniędzy, nie chcą się „żenić ani za mąż wychodzić”. Z drugiej spore spustoszenie w umysłach, zupełnie jak u nas, sieje pornografia. Wybór w tej kwestii jest szeroki; do 2015 roku dostępna była nawet ta dziecięca (rozumiana jako zdjęcia lub wideo dzieci poniżej osiemnastu lat; nie dotyczy to mang i gier).
Te czynniki wpływają nie tylko na spadek liczby zakładanych rodzin, ale odbijają się również na życiu religijnym. Japończycy mają… specyficzne podejście do religii. Czasem przyznają się do dwóch. Prawie zawsze przyznają się do shintō. Jeśli idzie o praktykę życia codziennego… No cóż.
Czy Japończyk to homo religiosus?
Są oczywiście klasztory zen o wieloletniej tradycji i o renomie, ale wiele z nich to po prostu zakłady pogrzebowe, dziedziczone z ojca na syna. Są oczywiście różne sekty, a także tzw. nowe religie, czyli różne synkretyczne ugrupowania. Jest i chrześcijaństwo (protestantyzm 0,7% społeczeństwa, katolicyzm 0,4%).
Nie jest to bezbożny kraj (brak religii – niekoniecznie tożsamy z ateizmem – deklaruje 5% społeczeństwa). Silna jest wiara w nieśmiertelność duszy, w życie po śmierci, w „obcowanie zmarłych”.
Japończyk przeczyta nawet z chęcią ewangelię. Na tym się jednak skończy. Generalnie przyrost katolików w Japonii bierze się z drobnego napływu katolickich imigrantów (więcej o życiu Kościoła w Kraju Kwitnącej Wiśni można dowiedzieć się choćby z wywiadu Konrada Myszkowskiego z s. Anetą Płonecką I obudzimy się w Japonii…).
Konkluzja
Życie trudne, ale dłuższe. Pod względem długości życia w ogóle i długości życia kobiet Japonia jest na pierwszym miejscu, pod względem długości życia mężczyzn na drugim.
Wypadałoby teraz, bym ja, jako autor, napisał jakąś puentę. Tak między nami, mój drogi Czytelniku, to zawsze najgorszy etap pisania – zakończenie. To może zakończę, pisząc haiku, lapidarną japońską formę poetycką?
Życie w Japonii
Trudne jest, tak jak wszędzie
Bywa owocne.
Bo – pozwolę sobie jednak jeszcze na trochę prozy – życie w Japonii nie jest gorsze czy lepsze. Choć pewne rzeczy mogą być nawet przerażające. Chociaż sporo sfer życia jest lepiej rozwiązanych. Żywot tego oryginalnego narodu jest inny. Moim zdaniem przez to bardzo ciekawy.