Co mają wspólnego żydowski szabat i chrześcijańskie przeżywanie niedzieli? Odpowiedź jest prosta. Niedziela dla chrześcijan, tak jak sobota dla żydów, jest dniem szczególnie poświęconym Bogu. Dniem, w którego centrum w sposób szczególny powinien stać Bóg. A jednym z ważnych środków ku temu jest powstrzymanie się od wykonywania pracy.
Szabat jest żydowskim świętem, które każdego tygodnia zaczyna się wraz z zachodem słońca w piątek, a kończy się, kiedy w sobotę zapadnie zmrok. Hebrajskie słowo „szabat” oznacza „odpoczynek”. Już sama nazwa ukazuje więc jego charakterystyczny element, jakim jest niepodejmowanie szeroko rozumianej pracy.
Szabat nawiązuje między innymi do dnia, w którym Bóg odpoczął po dokonaniu dzieła stworzenia: „W ten sposób zostały ukończone niebo i ziemia oraz wszystkie jej zastępy [stworzeń]. A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając”(Rdz 2, 1-3).
Trzeba pamiętać, że judaizm w obecnych czasach jest bardzo zróżnicowany. Nie każdy wyznawca tej religii będzie obchodził szabat w ten sam sposób. Różnice wynikają z odłamu judaizmu, do którego przynależy dana osoba (np. chasydzki, ortodoksyjny, mesjanistyczny, reformowany itd.) oraz regionu (Aszkenazyjczycy, Sefardyjczycy itd.). Dla wszystkich będzie jednak wspólna ogólna idea, jaką jest odpoczynek i szczególne poświęcenie czasu Bogu (z wyjątkiem judaizmu humanistycznego, który odrzuca istnienie Boga).
Każda minuta się liczy
Szabat dla żyda zaczyna się o konkretnej godzinie, która co tydzień jest inna. Wynika to z faktu, że jego rozpoczęcie i zakończenie uzależnione jest od zachodu słońca. Trzeba przy tym zaznaczyć, że jest to bardzo dokładny czas, określony co do minuty.
Pamiętam, jak kilka lat temu, gdy studiowałam judaistykę, przyjechali do nas studenci z innego kraju. Część z nich stanowili praktykujący żydzi i gdy usiedli w sali, zaraz padło pytanie: „o której dziś w Polsce zacznie się szabat?¨. Można więc powiedzieć, że każda minuta szabatu u pobożnego żyda jest policzona.
Niepozorny początek niedzieli
Czasem mnie zawstydza moje wejście w dzień świąteczny, jakim dla katolika jest niedziela, bo nie jest tak uważne. Szczerze mówiąc, często nawet nie wiem, o której godzinie dokładnie w danym miesiącu czy tygodniu zachodzi słońce. Jeśli oczywiście chcemy wyznaczać w takim rozumieniu początek niedzieli.
Nie lepiej jest, jeśli za wyznacznik kolejnego dnia weźmie się granicę, jaką jest wybicie północy. Chyba tylko podczas sylwestrowej nocy (choć i tu nie zawsze) większość z nas w jakiś szczególny sposób zwraca uwagę na przejście jednego dnia w drugi. Jednak nie ukrywajmy, nie robimy tego z racji tego, że pierwszego stycznia wypada Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi.
Jeśli nawet zdążymy zauważyć przez przypadek, że właśnie zegar wybija północ i zaczyna się niedziela, to czy odkładamy wykonywaną pracę, bo właśnie nastał dzień świąteczny? Nie oszukujmy się… większość z nas dokończy to, co robiło, bo przecież jest jeszcze trzecia opcja – niedzielę możemy zacząć świętować, gdy rano wstaniemy z łóżka.
Rachuba czasu u katolików bywa bowiem bardzo elastyczna. W sobotę wieczorem możemy iść na mszę niedzielną, bo jest już niedziela, ale post ścisły lub wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych liczymy od północy do północy. To kiedy w końcu ta niedziela się zaczyna i kończy? A może dopiero wtedy, gdy granicę między jednym a drugim dniem przetnie nocny spoczynek?
Nawet nie dotykaj długopisu
W bardziej ortodoksyjnych nurtach judaizmu przepisy szabatu są nadzwyczaj zawiłe i surowe. Według niektórych nawet dotykanie przedmiotów, którymi wykonuje się pracę, na przykład długopisu, jest już zabronione. A co za tym idzie – uczynienie tego narusza i bezcześci szabat.
Na niektórych żydowskich forach internetowych możemy znaleźć wbrew pozorom bardzo ważne i wcale nie żartobliwe dyskusje o następującej treści: co jeśli otworzę lodówkę, a nie miałem w niej wykręconej żarówki? Światło się zapaliło, czyli został rozniecony ogień – szabat naruszony. I co teraz? Przecież jeśli zamknę lodówkę, to zgaszę „płomień”. Po raz kolejny naruszę przepisy szabatowe.
Można by powiedzieć, że to istne szaleństwo. Niektórzy pewnie stwierdzą, że to materiał na długą terapię u psychologa. O ile szaleństwo to skupia daną osobę na Bogu i nienaruszaniu ze względu na Niego choćby odrobinę spoczynku szabatowego, to jest w tym szaleństwie coś pięknego. Niesie to też pewną lekcję dla nas – katolików. Najlepiej bowiem uczyć się, mając przed oczyma bardzo mocny, jaskrawy obraz.
Odpoczynek w niedzielę
W tym szaleństwie trzeba oczywiście umieć postawić granicę, by nie przesadzić. Nie możemy jak kalką, jeden do jednego, przenieść ortodoksyjnych żydowskich zasad odnośnie do szabatu na naszą katolicką niedzielę. Niejeden przecież nie dotarłby nawet do kościoła, a sama liturgia bez użycia prądu mogłaby być trudna, choć możliwa. Pewne rzeczy, które w żydowskiej perspektywie naruszają świąteczny odpoczynek, są w rzeczywistości pomocne, a stwierdzając precyzyjniej – mogą być pomocne w przeżywaniu niedzieli.
Chciałabym jednak zwrócić uwagę na samą troskę o ten dzień, na rzeczywiste wyróżnienie go na tle pozostałych sześciu dni tygodnia. Spróbujmy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy niedziela faktycznie jest dla nas dniem innym niż wszystkie. Czy potrafię sprawić, by to był dzień odpoczynku. I to odpoczynku skierowanego ku Bogu. Może warto tego dnia nie włączać laptopa, odłożyć telefon i przeznaczyć ten czas na czytanie Pisma Świętego, odmówienie różańca, przeczytanie jakiejś religijnej książki.
Kuchenne rewolucje
W ortodoksyjnej żydowskiej rodzinie posiłek szykuje się przed szabatem. Tak, by w sam dzień szabatu jedynie go zagrzać na płycie grzewczej, która włącza się automatycznie w danych godzinach podczas jego trwania. Może warto w tym kontekście zastanowić się, jak możemy zredukować czas tak zwanego stania nad garami w niedzielne popołudnie. Spróbować zaplanować i przygotować posiłek tak, by w samą niedzielę wykonać jedynie niezbędne czynności w kuchni.
Można stwierdzić, że to szalone i po co sobie tak utrudniać życie. Spójrzmy na to z innej strony. Taka praktyka nie tylko sprawia, że sama niedziela jeszcze bardziej staje się dniem odpoczynku, ale powoduje także, że już dzień wcześniej szykujemy się do dnia, który dla nas, katolików, powinien być ważny i wyjątkowy. Czy nie jest tak na przykład z urodzinami, weselem i innymi ważnymi uroczystościami? Szykujemy się na nie, planujemy je, bo są ważne, wyjątkowe. Tak samo powinno być z niedzielą.