adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Miesięcznik maj 2023, Społeczeństwo

Pokusa nieroztropnej konstytutywności

magazine cover

unsplash.com

Czasem słyszę, jak ktoś zadaje tego typu pytania: Czy papież mógłby wprowadzić kapłaństwo kobiet?”, Czy może znieść dogmat?”. Znajdą się osoby, niekoniecznie wśród katolików, które odpowiedzą: „Oczywiście, że może”. Jest to niepokojące, jednak sądzę, że pierwotne ryzyko leży w zupełnie innym miejscu – w punkcie wyjścia.

Jaka jest różnica między rozwodem a stwierdzeniem nieważności małżeństwa? Niektórzy jej nie dostrzegają, szafując na potęgę pojęciem „rozwód kościelny”. W gruncie rzeczy jest ona jednak dostrzegalna już na poziomie nazwy. Rozwód w prawie świeckim to rozwiązanie ważnego małżeństwa. Stwierdzenie nieważności jest uznaniem, że małżeństwo od początku nie istniało. Różnica leży na poziomie aktu i jego skutków: wyrok rozwodowy tworzy nowy stan prawny, jest aktem konstytutywnym. Orzeczenie sądu kościelnego o nieważności małżeństwa jest aktem deklaratoryjnym. Piszę o tym, bo chciałem na samym początku, na prostym przykładzie, wyjaśnić podstawowe pojęcia, które przydadzą się do zasadniczej części moich rozważań. Rzecz będzie o niebezpiecznym napięciu, które wytworzyło się między aktami deklaratoryjnymi a tworzeniem w Kościele aktów konstytutywnych.

Wydawałoby się, że w przypadku tych pierwszych ustawodawca nie ma zbyt wiele do roboty. Musi tylko powiedzieć o tym, co już istnieje. Sądzę jednak, że samo to zadeklarowanie stanu „zastanego” zawiera w sobie pewną trudność. Polega ona na konieczności bardzo dokładnego zbadania stanu faktycznego, który często nie jest dostrzegalny gołym okiem. Nie chodzi o powiedzenie „deklarujemy i ogłaszamy, że słońce już jest na niebie”. Wydanie takiego orzeczenia wymagałoby zatem niesamowitego szacunku i pewnego rodzaju lęku przed istniejącą już rzeczywistością.

Stanowi ona limit dla nieuzasadnionej konstytutywności, czyli płytkiej legislacyjnej twórczości. Ustawodawca nie może przecież wydawać dekretów (tworzyć nowych stanów prawnych) w oderwaniu od tego, co jest i trwa. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny – nie może zadekretować zmiany tego trwającego stanu rzeczy, który podlega wyłącznie deklaracji.

Starcie

Co jednak, gdyby ktoś wpadł na pomysł, aby podnieść rękę na pewne trwające stany rzeczy? Dojdzie do starcia, które dla ustawodawcy mogłoby okazać się na pierwszy rzut oka wygrane. Uporządkowany kosmos prawa w takiej sytuacji czasem wydaje się nie mieć w świecie swojego adwokata, który podniósłby głos w jego obronie. Bóg nie uderza piorunami i nie manifestuje swojego gniewu. Władza zaś, nawet postępująca niesprawiedliwie, dysponuje poczesnym miejscem, autorytetem i środkami, którymi może łatwo przywołać do posłuchu wobec swoich rozkazów, gdyby ktoś zauważył jednak, że tak naprawdę „król jest nagi”. Takiemu biskupowi czy nawet papieżowi może wydawać się, że wygrał z samym Bogiem. Pokazał swoją siłę, zadekretował coś i wszystko dzieje się po jego myśli.

Popatrzmy jednak na przykład nieco „niższy” (bowiem niedotyczący prawa Bożego), lecz oddający dobrze napięcie między aktem deklaratoryjnym a godzącym w niego aktem konstytutywnym. Mowa o dwóch współczesnych dokumentach papieskich dotyczących celebracji starszego rytu rzymskiego – listach apostolskich w formie motu proprio Summorum pontificum (SP) Benedykta XVI oraz Traditionis custodes (TC) Franciszka.

Benedykt XVI napisał: „Mszał Rzymski ogłoszony przez św. Piusa V i wydany po raz kolejny przez bł. Jana XXIII powinien być uznawany za nadzwyczajny wyraz tej samej zasady modlitwy (Lex orandi) i musi być odpowiednio uznany ze względu na czcigodny i starożytny zwyczaj”.

Uprzedniość

Warto zauważyć przyczynę, dla jakiej poprzednik papieża Franciszka wskazał, iż Mszał Piusa V powinien być uznany za nadzwyczajny wyraz legis orandi – nie jest nim konstytutywne postanowienie wynikające z władzy autora SP, ale „czcigodny i starożytny zwyczaj”, który implikuje powinność „odpowiedniego uznania” starszego uzusu liturgii rzymskiej (ob venerabilem et antiquum eius usum debito gaudeat honore). Dokument Benedykta XVI został oczywiście wydany mocą papieskiej władzy, jednak już w pierwszym artykule ojciec święty wskazał na uprzedni charakter przyczyny sprawczej powinności określonej treścią listu apostolskiego. Możemy o niej powiedzieć, że jest uprzednia względem samych decyzji papieża, który ową uprzedniość dostrzega i deklaruje wynikającą z niej powinność.

Zobacz też:   Wino, taniec, śpiew oraz… modlitwa, czyli przepis na świętość

Inaczej ma się rzecz z listem następcy papieża z Bawarii. Ojciec święty Franciszek w pierwszym artykule cytowanego dokumentu stanowi, przeciwnie do SP, że „księgi liturgiczne promulgowane przez świętych papieży Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II, są jedynym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego”. Co ważne, na koniec listu odnosi się do argumentów przeciwnych (wydaje się, że logiczne będzie twierdzenie, że takimi będą motywacje wskazane przez Benedykta XVI, skoro dokument jego następcy odwołuje m.in. ten punkt decyzji niemieckiego papieża): „Zarządzam, aby wszystko to, co postanowiłem w niniejszym Liście apostolskim w formie Motu Proprio, było przestrzegane w całości, bez względu na jakiekolwiek argumenty przeciwne, nawet jeśli gdyby były godne szczególnej wzmianki […]”.

Czcigodność

Czytając przytoczone fragmenty cytowanych przeze mnie dokumentów, można zauważyć bardzo ciekawą relację pojęć, która pojawia się przy analizie polskich tłumaczeń. Benedykt XVI pisał o „czcigodnym i starożytnym zwyczaju”. „Czci-godność” zwyczaju implikuje powinność jego uznania czy zachowania. Z kolei ojciec święty Franciszek pisze o argumentach godnych szczególnej wzmianki, które powinny zostać, zgodnie z papieską decyzją, pominięte, a postanowienia określone treścią dokumentu – przestrzegane ze względu na „godność wzmianki” tychże argumentów. Jeżeli jednak coś jest godne wzmianki (czyli również rozważenia), dlaczego miałoby zostać pominięte?

Jest to jedno z moich poważniejszych zastrzeżeń do TC, które sygnalizowałem już wielokrotnie – jego postanowienia nie uwzględniają zadeklarowanych racji, które zdaniem Benedykta XVI generowały (niejako „automatycznie”) określoną powinność.

Krótkowzroczność

Dokument ojca świętego Franciszka jest przykładem konstytutywnego obalenia czegoś zadeklarowanego, a więc w jakiś sposób uprzedniego. To tendencja, moim zdaniem, bardzo niebezpieczna, ponieważ o ile nie dotyczy prawa Bożego, to utrwala praktykę „krótkowzroczności” w tworzeniu aktów prawnych.

Z tego powodu bardzo ujmuje mnie ogromna kultura Benedykta XVI. Jest ona dla mnie dobitnym i uniwersalnym przykładem odpowiedniego balansu. To niskość wobec rzeczy, które nie są przedmiotem arbitralnej konstytutywności. To postawa wrażliwości, duchowego zasłuchania i czujności na to, co powinno się dostrzec. W prawie kościelnym przecież, jak w innych systemach prawnych, istnieje zasada racjonalności ustawodawcy. To nie tylko domniemanie, lecz także duży obowiązek ciążący na osobach stanowiących prawo, aby czyniły to w sposób racjonalny, wyglądając pokornie wstecz i wprzód, badając wszystkie racje stojące za lub przeciw danej decyzji.

Rzeczywiście, jako ludzie czujemy się bardziej spełnieni, gdy coś ustanowimy – szczególnie jeżeli to objawi naszą siłę. Niewiele jednak brakuje, aby tworzyć prawo na siłę, zaprzeczając zadeklarowanym stanom rzeczy, które wynikają z zupełnie innych przesłanek niż arbitralny akt władzy ustawodawcy. Taka „twórczość” jednak, jak sądzę, niewiele ma w sobie ze sprawczości, o jakiej marzy człowiek. Zaryzykuję tezę, iż nie jest twórczością racjonalną. W gruncie rzeczy staje się „odtwórczością”, bo odtwarza wszystkie ludzkie niesprawiedliwości, które w historii były owocem pychy. Myślę, że intuicja Antoine’a de Saint-Exupéry’ego wyrażona na stronach Małego Księcia byłaby tu pomocna – może czasem więcej pożytku przyniosłoby zarządzenie zachodu słońca? A nuż się uda – wówczas ustawodawca będzie ukontentowany swoją twórczością. Jeśli zaś tym razem słońce raczy zajść o innej porze, może dla owego twórcy będzie to nawet pouczające?

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.