adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Miesięcznik marzec 2025, Społeczeństwo

Moralność – pomiędzy uczuciami a rozumem

magazine cover

pixabay.com

Zastanawiając się, jak możliwe jest odróżnienie czynu złego od dobrego, zadajemy sobie pytanie o rolę uczuć w procesie oceny wartości tego, co robimy. Tylko czy na pewno jest to właściwa metoda postępowania i czy nie pozwalamy, by nasze osobiste zachcianki oraz przeświadczenia decydowały o moralności?

Jak zauważa Kazimierz Krajewski w artykule Emocjonalizm w życiu moralnym ([w:] Zadania współczesnej metafizyki. Osoba i uczucia, 2010), dzisiejsze czasy są zdominowane przez irracjonalizm w ocenie ludzkiego postępowania. Żyjąc w społeczeństwie demokratycznym, nauczyliśmy się obywać z obcymi nam kulturowo postawami. Traktujemy je bowiem jako nieodłączny element porządku społecznego. Dostrzegamy wręcz, że w takiej postawie istnieje jakiś rodzaj mądrości, bo przecież poprzez paradygmat tolerancji, równości i równowartości kultur oraz filozofii jesteśmy w stanie żyć i pozwalamy też żyć innym.

Krajewski dostrzega w konsensualizmie oś problemu. Napędza on bowiem błędne przeświadczenie, jakoby moralność zależała od indywidualnych przeświadczeń jednostki urodzonej w danej kulturze, nie zaś, jak sugeruje filozofia realistyczna (tomizm, arystotelizm), w poznanym rozumowo prawie naturalnym.

Rola uczuć

Przyglądając się tradycyjnemu rozumieniu uczuć w filozofii, dostrzeżemy, że nie odgrywają one bezpośrednio roli poznawczej. Przede wszystkim i najogólniej są one poruszeniami ciała, które w różny sposób reaguje na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne. Krajewski dzieli je na trzy kategorie: emocji – doznań podobnych do wrażeń zmysłowych, nastrojów – pewnych tonów uczuciowych, oraz uczuć w sensie właściwym – upodobania w jakiejś wartości (tamże).

Uczucia zatem ogniskują ludzką wolę na jakieś dobro. Zważmy jednak, że same z siebie nie niosą za sobą rozumnej oceny tego, co w związku z nimi planujemy zrobić. W tym względzie uczucia są ślepe i jako takie nie mogą stanowić podstawy do określania, co jest dobre lub złe.

Absolutyzacja afektów

Niemniej, jak zostało wskazane na początku, żyjemy w epoce irracjonalizmu, którego konsekwencją jest między innymi przekonanie, że o moralności nie da się powiedzieć nic obiektywnego ani też w ogóle nie sposób jej obiektywnie poznać. Nieuchronnie – jak zauważa Krajewski – prowadzi to do usunięcia pytania o teoretyczne podstawy danego poglądu etycznego (tamże). Rezultatem takiego stanu rzeczy jest ekspansja najróżniejszych form manipulacji, socjotechniki oraz wywierania wpływu poprzez perswazję.

O tym, czy coś jest dobre, czy złe, decyduje nie filozoficzny namysł nad problemem, ale osobiste upodobanie oraz siła perswazji jednostki bądź całego społeczeństwa. Na kanwie tego obserwujemy też rosnące zdegenerowanie debaty publicznej na temat różnych problemów etycznych. O słuszności czyjegoś przekonania decydują dwa czynniki: siła, z jaką nastąpiło upokorzenie rozmówcy, oraz proporcjonalny do tego poklask bezmyślnej, zmanipulowanej widowni. Wyznacznikiem prawdziwości sądu etycznego stały się więc miara, jaką – używając internetowego slangu – zaoraliśmy naszego interlokutora, oraz to, jak głośno nam przy tym bili brawo.

Zobacz też:   Rozegraj swoje życie mądrze

Tak właśnie upada moralność – w oklaskach radosnego tłumu, który nieświadomy pożaru dachu wybucha gromkim śmiechem nad pozornie śmieszną, a tak naprawdę tragiczną sytuacją.

Moralność głupców

Nieuchronnie też – jak możemy zaobserwować – szerzy się w mainstreamie przeświadczenie o słuszności tzw. dobroludzizmu lub też fajnizmu. Ta pseudoetyka dla głupców jest bezpośrednią konsekwencją irracjonalizmu i absolutyzacji uczuć w ocenie moralnej. Synonimem takiego poglądu jest między innymi permisywizm – przekonanie, że należy żyć i pozwolić też innym żyć. Krytyka cudzego i własnego postępowania jest zbędna, póki zachowania te nie łamią prawa (legalizm), a bywa też coraz częściej postrzegana jako rodzaj braku kultury.

Uczciwe i zupełnie zdrowe napominanie błądzących i grzeszących samo z siebie jest pojmowane jako występek moralny. Dla emotywisty bowiem nie ma nic ważniejszego niż jego własna, niezachwiana wola, wolność i nieprzerwany, aż luźny jak rozgotowane spaghetti kręgosłup moralny.

Moralność – ale jaka?

W pierwszej kolejności zatem trzeba rozpoznać ten niedorzeczny błąd, jakoby poznanie zasad moralnych było niemożliwe. Jak wskazywał w Realizmie tomistycznym Étienne Gilson (1968), idealizm (tu: irracjonalizm) należy odrzucić u samych podstaw, gdyż jakakolwiek dyskusja mająca za punkt wyjścia idealizm skończy w nim samym.

Warto więc wskazać jasno, że zasady moralne można poznać. To, na jakiej płaszczyźnie je rozpiszemy, jest tutaj kwestią drugorzędną. Chociaż byśmy mieli nawet osiąść na mieliźnie utylitaryzmu i określać wszystko tylko na podstawie tego, co się opłaca, a co nie – to już będzie niewątpliwie stopień wyżej w budowaniu teoretycznych zrębów ludzkiej moralności w porównaniu z pustosłowiem: „X jest dobre, bo tak czuję!”.

W filozofii wieczystej zaś (myśl arystotelesowsko-tomistyczna) źródłem moralności jest osobowy Stwórca wszechświata, który nadał mu pewien rozumny i poznawalny bieg. To, czy zdecydujemy się na poznanie i przyjęcie tego optymalnego biegu rzeczy, zależy od naszej decyzji.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.