Chrystus posłał Apostołów po dwóch, by głosili Ewangelię najpierw tym spośród Izraela, którzy utracili wiarę. W świecie, w którym mamy pełno ideologii o różnych przymiotnikach, nie jest to łatwe. Istnieje przecież ryzyko postawienia chrześcijaństwa na równi z innymi, choćby szczytnymi ideami.
Często rozmawiam na różne tematy z młodymi ludźmi – ze swoimi rówieśnikami, a także osobami nieco młodszymi, z pokolenia Y i Z. I, co wydaje mi się charakterystyczne, są to ludzie nieraz wręcz głodni wiary. Bywa, że nie jest im po drodze z katolicką etyką seksualną, nie rozumieją wszystkiego z katechizmu. Niestety, ale to także wina miernej katechizacji i braku osobistej pracy nad sobą.
Jednak praktycznie nikt nie ucieka od tematu religii. Bóg porusza młodych. Nie jest to pokolenie ateistyczne. Co najwyżej pokolenie wiary chaotycznej, zagubionej w gąszczu twierdzeń, mitów, niezrozumienia czy osobistych urazów.
W tym kontekście widzę misyjność Kościoła jako zadanie także dla Polski. I nie, nie chodzi o bicie na alarm, że aż tak się laicyzujemy, że potrzeba nam misjonarzy. Chodzi o misję nadziei. Wielu ochrzczonych żyje w dość specyficznej relacji do wiary. Trzyma ją jak telefon, którego nie pozwoli rozładować, ale nie ma zamiaru dać mu więcej energii. Nie czuje takiej potrzeby. Z ich perspektywy to nawet słuszne. Bo kiedy uzna się, że chrześcijaństwo jest tylko jedną z ciekawych, inspirujących idei, to przecież podobne można znaleźć na całym świecie.
W takich sytuacjach misyjność to pokazanie, że Chrystus to nadzieja. Że chrzest to nie jest jakaś kulturowa inicjacja. Że chrześcijaństwo jest jakościowo inne od wszystkiego, czego możemy doświadczyć w naszym życiu. Że nie jest to po prostu ciekawy zbiór poglądów. To zmiana myślenia, która przemienia nasze życie. Dlatego oczywiście inicjatywy misyjne czy ewangelizacja potrzebują reklamy. Ale wiara z pewnością różni się od centrum handlowego. Promowanie dobra jest tylko pewnym narzędziem. Ostatecznie nie chodzi o bezrefleksyjne kupienie zasad katolickiej moralności, ale właśnie o przekazanie nadziei.
I właśnie tym przekazywaniem nadziei zajmują się tysiące polskich misjonarzy – duchownych i świeckich na całym świecie. Niosą ludziom Chrystusa, edukują, leczą, wspierają. Są tam, gdzie człowiek najbardziej cierpi. Sami mierzą się z trudnościami, społeczną czy polityczną niechęcią, a nawet prześladowaniami.
W „Adeste” jesteśmy świadomi, jak wielką cywilizacyjnie i religijnie rolę pełnią misjonarze. Świadomi, że katolicyzm to religia globalna, która swoim przesłaniem przekracza granice państw i ludzkich uprzedzeń, staramy się mówić o misyjnej gorliwości Kościoła. O współczesnych bohaterach, którzy poświęcają własne aspiracje, kariery i komfort, by przekazywać najważniejszą wiadomość: Bóg żyje i nigdy nas nie opuszcza.
W niniejszym numerze chcemy Was zaprosić do refleksji na temat współczesnych misjonarzy i misyjności Kościoła. O tym, jak głosić Chrystusa, a jak tego nie robić, by nie być antyprzykładem. Opowiemy o przeszłości i przyszłości Kościoła i młodych. Bo to oni zdecydują, jaka będzie jego przyszłość. Czy pełna nadziei, czy zgorzknienia, syndromu oblężonej twierdzy i poczucia społecznej porażki.
Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski, redaktor naczelny „Adeste”