Ekologia to z greki nauka o domu. Chodzi tu oczywiście o dom doczesny, Ziemię. Jednak to, co z nią robimy i jak nią zarządzamy, to nie tylko sprawa gospodarki i interesów. Nieporządek wokół nas może wyrządzać realną krzywdę naszym bliźnim, niszczyć planetę kawałek po kawałku. Być może kiedyś będziemy musieli odpowiedzieć na sądzie ostatecznym za to, że ten ziemski dom pozostawiliśmy w potężnym nieładzie. A mieliśmy o niego dbać.
Podjęcie tematu ekologii w Polsce to zawsze ryzyko. Trudno uciec od politycznych dyskusji i dużych emocji lub od sugestii o byciu tym czy innym -akiem (początek słowa proszę sobie dopisać samemu). Warto jednak podjąć to ryzyko i spojrzeć na ekologię w duchu katolickim, tak jak proponuje to papież Franciszek.
Mimo tego, że według mnie encyklika Laudato si’ w pewnych miejscach pozostawia wiele do życzenia, jeśli chodzi o merytorykę, to warto wczytać się w nią ze względu na jej ogólny, bardzo cenny przekaz. Franciszek wyraźnie pokazuje, że wobec obecnych wyzwań nie można przejść obojętnie. Smog, który wdychamy, topniejące lodowce, gwałtowne zjawiska pogodowe, to niezależnie od naukowej oceny przyczyn fakty, z którymi musimy się zmierzyć. A które mogą sugerować, że z naszym domem, Ziemią, coś jest mocno nie tak.
Papież w encyklice Laudato si’ zachęca nas do zrobienia rachunku sumienia nad tym, czy nie wyzyskujemy Ziemi, czy nie stanowi ona dla nas jedynie maszynki do zarabiania pieniędzy bez żadnych hamulców. Nasza rola została wyznaczona dość wyraźnie: Bóg w Księdze Rodzaju powierzył nam funkcję opiekuna, nie zaś wyzyskiwacza.
Robiąc krzywdę Ziemi – powodując, że woda jest mniej zdatna do picia, a ziemia coraz bardziej zatruta – nie robimy krzywdy planecie, co dla kogoś może wydawać się górnolotną mrzonką. W krótkiej perspektywie szkodzimy sobie i naszym bliźnim. Bo dla większości może nie być alternatywy, planety B. Dbanie o dobro, w którym określenie wspólne musi być podkreślone – to jest właśnie ekologia integralna, wizja rozwoju człowieka w duchu Ewangelii, który pochyla się nad losem Ziemi.
W takim postrzeganiu ekologia nie musi być modą. Nie musi być nawet tylko stylem życia czy ideologią społeczną, którą łatwo jest zachęcić młodzież. Ekologiczne zachowania czy styl zarządzania w obiegu zamkniętym mogą być nie tylko pozytywne dla kondycji planety, ale także opłacalne gospodarczo, bo dają szansę na niwelowanie niepotrzebnych kosztów.
W końcu wprowadzanie porządku wokół nas – na naszych osiedlach, miastach, w naszym kraju, a wreszcie na Ziemi – jest nie tyle niesprzeczne z porządkiem duchowym, ile wręcz pomaga w odnalezieniu go.
W „Adeste” nie podejmujemy tematu ekologii, by wywoływać niezdrowe poruszenie czy prowokować. Chcemy zadać odważne pytanie o rolę ekologii w wierze, o jej prawidłowe i nieprawidłowe rozumienie. I o to, czy będąc katolickim ekologiem, trzeba automatycznie otrzymać łatkę katolickiej lewicy (tak jakby Kościół był partią polityczną).
Piękno tego, co nas otacza, zieleni, czystego powietrza, to nie jest wzniosła wizja marzyciela. To coś realnego, co warunkuje nasze życie i zdrowie, naszą gospodarkę i plany na rozwój. To coś, o co warto walczyć. I my, jako katolicy, nie możemy się uchylać od ciągłych starań, bo dostaliśmy Ziemię jako dar, a nie jako zabawkę.
Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski
redaktor naczelny „Adeste”