Chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach. Bywają one także i niebezpieczne – zwłaszcza gdy chcemy meblować świat po swojemu, stawiając poza nawiasem ludzi, których mylnie postrzegamy jako wrogów dobrej sprawy.
Piszę te słowa 4 maja – do konklawe, które wskaże kolejnego papieża, pozostały już tylko godziny. Gdy ten numer trafia do rąk czytelników, nowy papież, jego plany i wizja Kościoła są już znane. Opadł pierwszy kurz pytań, zachwytu, zaskoczeń, a może – kto wie – i rozczarowań.
Kościół, o którym marzymy, po prostu nie istnieje. I całe szczęście. Dlaczego? Bo często nasze marzenia utkane są z oczekiwań, wyobrażeń, kompleksów i urazów. A co, gdyby wszystkie te projekcje nagle się urzeczywistniły? Ten idealny papież, na którego czekamy, reforma, o której marzymy, załagodzenie liturgicznych sporów i ran.
Bywa, że Bóg te wszystkie pragnienia spełnia, ale powoli, zgodnie ze swoim rozmysłem i planem. Przychodzi mi na myśl scena kuszenia Jezusa. Szatan chciał, by Jezus zamienił kamienie w chleb tu i teraz, by zmyślną sztuczką pokazać swoją boskość i kontrolę. Jezus wybiera jednak drogę krzyża. Rozmnoży chleb, ale w swoim czasie i na zasadach Boskiej opatrzności.
Dziś, gdy Kościół przeżywa czas przełomu – a może i zaskoczeń – proszę każdego, kto to czyta, o cierpliwość i modlitwę. Reforma Kościoła zaczyna się przecież nie od kościelnych układów, ale od serca – mojego i Twojego.
Niezależnie od tego, kto dziś stoi na czele kościelnej hierarchii, jakie głosi poglądy i co o nich sądzimy – Kościół jest silny nie dzięki strategii czy polityce, tylko dzięki nadziei i wierze. Wszyscy wielcy reformatorzy Kościoła toczyli swoją walkę nie na poziomie frakcji, lecz w duchu modlitwy i wierności Bożemu prawu.
Dlatego trwajmy na modlitwie za Kościół i nowego papieża, bo na jego barkach położono ciężar, który samodzielnie jest nie do uniesienia.
Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski
redaktor naczelny miesięcznika „Adeste”