adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Konopny dylemat

magazine cover

unsplash.com

Niespodziewanie natrafiłem na postulat legalizacji marihuany i pojawiło się we mnie pytanie: „czy katolik może popierać takie zmiany?”. Okazuje się, że odpowiedź wcale nie jest oczywista.

Na początek kilka faktów. Kannabidiol, znany powszechnie jako CBD, jest w Polsce legalny – można go znaleźć w kosmetykach i produktach spożywczych. Nie jest substancją psychoaktywną, w przeciwieństwie do THC (delta-9-tetrahydrokannabinolu), który zalicza się do substancji psychotropowych grupy II-P (czyli o niewielkich zastosowaniach medycznych i dużym potencjale nadużywania) według Wykazu substancji psychotropowych, środków odurzających oraz nowych substancji psychoaktywnych (Dz.U. 2024 poz. 1139). Dodajmy, że istnieją medyczne zastosowania marihuany, a w Polsce od 2017 roku można ją legalnie otrzymać na receptę.

Założenia

Wychodzę z założenia, że dwie dobrze nam znane używki – alkohol i tytoń (w tym nikotyna) – powinny pozostać legalne. Zakazywanie którejkolwiek z nich to przesadne i niesprawiedliwe ograniczenie ludzkiej wolności.

Alkohol jest umiarkowanie uzależniający. W badaniu opublikowanym w „The Lancet” został sklasyfikowany jako druga po tytoniu najbardziej uzależniającą spośród legalnych używek (por. Nutt D. i in., Development of a rational scale to assess the harm of drugs of potential misuse, [w:] „The Lancet” 2007, nr 360, s. 1047-1053). Warto dodać, że nie było to badanie toksykologiczne, lecz agregacja opinii praktyków. W praktyce sięganie po alkohol jest ograniczone przez charakterystykę i częstotliwość użycia: normą jest spożywanie alkoholu przez przeciętnego Kowalskiego od czasu do czasu, w sposób, który nawet nie zbliża się do uzależnienia. Tak naprawdę alkoholicy i abstynenci to dwie mniejszości.

Człowiek pod wpływem alkoholu ma zaburzoną ocenę sytuacji (w kierunku przeszacowywania szans i niedoszacowywania zagrożeń), zmniejszony refleks, osłabioną kontrolę nad popędami, u niektórych ludzi występuje też zwiększona skłonność do agresji. Mocno pijany człowiek może być niebezpieczny dla siebie i innych, a jeszcze większym zagrożeniem może być alkoholik „na głodzie”. Konsekwencje zdrowotne spożywania alkoholu występują już po pierwszej dawce, a długotrwałe, regularne używanie prowadzi do poważnego uszczerbku na zdrowiu.

Nikotyna jest bardzo uzależniająca, najbardziej spośród legalnych używek. Używać jej można bardzo często, nawet kilkanaście razy dziennie. Ludzie albo nie palą wcale, albo palą nałogowo. Według raportu Głównego Inspektoratu Sanitarnego z 2019 roku (gov.pl) papierosy codziennie pali 21% dorosłych Polaków. Człowiek pod wpływem nikotyny jest nieszkodliwy dla siebie i otoczenia, choć palacz, odczuwając głód nikotynowy, może być rozdrażniony i wybuchać złością. Konsekwencje zdrowotne różnią się drastycznie w zależności od metody przyjmowania nikotyny. Tytoń można palić w różnych formach, podgrzewać bez spalania, żuć, wciągać nosem lub ssać. Poza tytoniem można jeszcze korzystać z e-papierosów (opartych o glikol propylenowy i glicerynę), tabletek i plastrów.

Katechizm Kościoła katolickiego w punkcie 2290 naucza: „Cnota umiarkowania uzdalnia do unikania wszelkiego rodzaju nadużyć dotyczących pożywienia, alkoholu, tytoniu i leków […]”. Zatem stosowanie używek takich jak alkohol i tytoń nie jest grzechem.

Katechizm o narkotykach

KKK w punkcie 2291 stwierdza, że „używanie narkotyków wyrządza bardzo poważne szkody zdrowiu i życiu ludzkiemu. Jest ciężkim wykroczeniem, chyba że wynika ze wskazań ściśle lekarskich. Nielegalna produkcja i przemyt narkotyków są działaniami gorszącymi; stanowią one bezpośredni współudział w działaniach głęboko sprzecznych z prawem moralnym, ponieważ skłaniają do nich”.

Język polski bardzo wyraźnie rozróżnia leki od narkotyków. W innych językach nie jest to tak oczywiste. Łacińskie wydanie wzorcowe KKK używa wyrażenia stupefactivorum medicamentorum usus, co dosłownie oznacza „używanie ogłupiających farmaceutyków”. Łacina nie posiada słowa „narkotyk”, stąd posiłkuje się frazą oznaczającą ogłupiające/otępiające leki/farmaceutyki. Angielskie drug może oznaczać zarówno lek, jak i narkotyk, stąd w medycynie używane jest określenie substance misuse/abuse, czyli niewłaściwe używanie/nadużywanie substancji. ICD-11 mówi o disorders due to substance use – zaburzeniach wynikających z używania substancji (kategoria 6C4-) i dla każdej grupy substancji rozróżnia poszczególne problemy, takie jak: epizod szkodliwego stosowania, szkodliwe używanie, uzależnienie, zatrucie, odstawienie itd.

Z Katechizmu Kościoła katolickiego wynika, że medyczne używanie marihuany jest jak najbardziej zgodne z prawem moralnym. Katolik może popierać legalność marihuany medycznej, a pytania należy kierować raczej w drugą stronę: w jakich konkretnych sytuacjach i z jakich powodów mógłby się temu sprzeciwić. O ile katechizm potępia nielegalną produkcję i przemyt, to w ogóle nie podaje kryteriów, według których substancje powinny być legalizowane lub delegalizowane. Tak samo brakuje określenia, czy uznawanie lub nie danej używki za narkotyk w rozumieniu nauki Kościoła zależy od jej statusu prawnego. Nie znajdziemy też przypisów odsyłających do innych dokumentów kościelnych, które wyjaśniłyby sprawę.

Zobacz też:   Japońska otchłań

Gateway drug

Marihuana jest oskarżana o bycie gateway drug – „narkotykiem bramą”, której używanie prowadzi do sięgania po ciężkie narkotyki. Badania naukowe potwierdzają następujących zależności:

  1. regularne i wczesne (czyli przypadające na okres dojrzewania) stosowanie marihuany jest skorelowane z sięganiem po narkotyki i jest to związek silniejszy niż w przypadku analogicznego regularnego i wczesnego stosowania alkoholu lub tytoniu (Hall W., Lynskey M., Is cannabis a gateway drug? Testing hypotheses about the relationship between cannabis use and the use of other illicit drugs, „Drug and Alcohol Review” 2005, nr 24, s. 39-48)
  2. marihuana stymuluje te same receptory co opioidy, stąd występuje tolerancja krzyżowa – cross-tolerance (tamże), a palenie zwiększa ryzyko (nad)używania opioidów (Williams A., Cannabis as a Gateway Drug for Opioid Use Disorder, „The Journal of Law, Medicine & Ethics” 2020, nr 48, s. 268-274).

Pozostałe podejrzenia o bycie gateway drug nie zostały jednoznacznie potwierdzone lub obalone naukowo i mogą wynikać nie z właściwości samej marihuany, a z innych zjawisk, na przykład z tego, że ci sami ludzie mają predyspozycje do sięgnięcia po marihuanę i po narkotyki, lub tego, że marihuana jest rozprowadzana wraz z narkotykami i stosowana w tych samych sytuacjach społecznych co narkotyki.

Narkotyk, czyli co?

Marihuana jest uważana za mniej uzależniającą i nie bardziej szkodliwą dla zdrowia niż alkohol i tytoń (Nutt D. i in., 2007). Tylko co tak właściwie powinno być przesłanką do zakazania danej używki? Zdolność do uzależniania? Zagrożenie użytkowników dla samych siebie? Skutki zdrowotne, te wynikające z regularnego stosowania, czy te pojawiające się po użyciu? Kombinacja powyższych? LSD-25 (pot. LSD lub kwas) to popularny halucynogen, który, uwaga, nie ma zdolności do fizycznego uzależniania. Czy zatem powinniśmy złagodzić restrykcje dotyczące tej substancji?

Dość łatwym do uzasadnienia powodem jest bezpośrednie zagrożenie dla innych powodowane przez człowieka pod wpływem zwykłej dawki. Wtedy zakaz jest środkiem do ochrony podstawowego bezpieczeństwa ludzi.

W Ameryce Południowej funkcjonuje powiedzenie, że coca es el regalo del Dios – „koka to dar od Boga”, bo o kokainie mówią, że pochodzi od diabła. Liście koki rzeczywiście zawierają niewielkie ilości kokainy, a przyjmuje się ją przez żucie liści lub picie mate de coca, czyli herbatki ziołowej z koki. Tamtejsze społeczeństwa funkcjonują, traktując kokę jak zwykłą używkę, a kłopoty zaczynają się, gdy kokaina jest koncentrowana do białego proszku, pozwalającego przyjmować ją w ilościach znacznie przekraczających to, co da się przyswoić poprzez listki.

Pewne problemy związane z używaniem narkotyków nie wynikają z nich samych, a są skutkiem dodatkowych czynników, w tym właśnie ich nielegalności. Legalizacja rozwiązałaby szereg problemów:

  • obecność dodatkowych, szkodliwych substancji, w tym celowe zatruwanie towaru przez producentów – wynikające z braku nadzoru sanitarno-epidemiologicznego i braku możliwości dochodzenia praw konsumenta,
  • wysokie ceny rujnujące portfele użytkowników – wynikające z kosztów nielegalnej produkcji i dystrybucji oraz podaży niezachowującej się zgodnie z modelem wolnego rynku,
  • obawa uzależnionych przed szukaniem pomocy – wynikająca m.in. z obawy o odpowiedzialność karną.

A z innych przykładów: brak zachowania higieny przy przyjmowaniu dożylnym odpowiada za przenoszenie chorób przez kontakt z krwią.

Podsumowanie

Nie istnieje jednoznaczna odpowiedź na pytanie zadane w leadzie. Nauczanie Kościoła jest zbyt nieprecyzyjne, a skutki używania marihuany, zarówno te społeczne, jak i indywidualne, są zbyt słabo zbadane, by można było ostatecznie rozsądzić tę kwestię.

Ja sam byłem przeciwnikiem legalizacji marihuany jako używki, dopóki nie zapoznałem się z zapisami katechizmu. Choć zachowuję pewną dozę sceptycyzmu, to jednak określiłbym swoje stanowisko jako ambiwalentne.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.